sobota, 25 czerwca 2016

Rozdział 25 - ,,Z początku to bolało, ale z czasem można było się przyzwyczaić."

   Z początku brało się tylko wtedy, kiedy było się smutnym. Albo tylko w soboty. Później jednak smutnym było się cały czas, a to oznaczało, że brało się we wszystkie inne dni tygodnia. Z czasem już nie ćpało się dlatego, że nie dopisywał humor. Robiło się to, bo tak. Ponieważ dlaczego nie? Skoro straciło się chłopaka, poczucie bezpieczeństwa i szczęście? I to ponownie. I po wielu miesiącach wreszcie można było zdać sobie sprawę, że to wcale nie pomaga. Narkotyki tylko dokładają problemów. Bez nich ciężko było normalnie funkcjonować i zastanawiało się, czy w ogóle da się to robić.

   Rydel już nic nie czuła, kiedy wbijano w nią igły z kolejną dawką narkotyków. Z początku to bolało, ale z czasem można było się przyzwyczaić. I tym razem, kiedy robiła sobie zastrzyk na domówce u starego znajomego Deana niczego nie poczuła. Czekała tylko, aż to wszystko zacznie działać. Poza tym chciała wrócić do domu. Minęły cztery miesiące. Cztery pieprzone miesiące niewiedzy. Ona nadal zastanawiała się, gdzie jest Dean. Ale była na niego tak bardzo wściekła. Zostawił ją bez słowa. Robiła wszystko, żeby go kryć, żeby go chronić, a on nawet nie podziękował. Po prostu zniknął. A Rydel nie wiedziała nawet czy żyje.
- Przestań się nim przejmować. On tak miewa. Nieraz znikał na kilka miesięcy i wracał, to taki typ człowieka - oznajmił Dylan siadając obok niej na kanapie. Rydel wywróciła oczami. Miała dość pocieszania jej. Miała dość tematu Deana. Zniknął to zniknął, jego sprawa. Blondynka wstała z kanapy i wyszła powoli z wielkiego białego domu. Naciągnęła kaptur na głowę i przeszły ją ciarki z powodu zimnego powietrza na zewnątrz. Sięgnęła do tylnej kieszeni spodni i wyjęła z nich paczkę papierosów. Sięgnęła po jednego i włożyła go między wargi,  a następnie odpaliła. Zaciągnęła się i ruszyła powoli przed siebie. Wypuściła powoli dym z płuc, obserwując jak rozpływa się on w powietrzu. Kiedy skończyła palić wrzuciła niedopałek do kosza na śmieci i postanowiła przyśpieszyć kroku. Na dworze o tej porze było zimno  i chciała jak najszybciej być w domu. Nie było dobrym pomysłem przychodzić tutaj tylko w bluzie. Mówi się, że w  Los Angeles ciężko o to, aby było chłodno, ale zdarzało się. I zdarzało się zawsze kiedy akurat ona nie brała ze sobą dodatkowych ciepłych ubrań. Nie lubiła tych wszystkich domówek. Każda była taka sama, ale zawsze oznaczała darmowe narkotyki, więc Rydel się na nich pojawiała.

   Kiedy wreszcie przekroczyła próg domu poczuła jakby przeszła prosto z lodówki do sauny. Zrzuciła z siebie bluzę, odsłaniając bandamkę na swoim lewym nadgarstku, który służył jej do ukrywania ran, gdyż wróciła do starego nałogu. Przeszła do salonu i podskoczyła przestraszona, gdy ujrzała swoją matkę na kanapie. Spojrzała na zegarek, zastanawiając się, co robi tu w środku nocy.
- Gdzie byłaś? - zapytała Stormie. Kiedyś Rydel w tych pytaniach słyszała pełno troski, bólu, zmartwienia. Teraz było słychać obojętność. Jakby pytania o późne powroty do domu były zadawane z przymusu. Tylko dlatego, że Rydel jest jej córką. Z czystego obowiązku.
- Mówiłam, że będę na imprezie - odpowiedziała cicho z  wzrokiem utkwionym w podłogę. Usłyszała, że Stormie się zbliża, ale nie miała zamiaru podnieść głowy.
- Spójrz na mnie - poprosiła jej rodzicielka, a Rydel przełknęła ślinę.
- Nie - odpowiedziała i poczuł dłoń matki chwytającą ją za brodę. Jednym zwinnym ruchem Stormie uniosła głowę Rydel i wreszcie ich spojrzenia skrzyżowały się. Ostatnia iskierka nadziei z oczu Stormie ulotniła się w ułamek sekundy.
- Znowu brałaś - stwierdziła, patrząc na córkę z zawiedzeniem wymalowanym na twarzy.
- Nie - kolejnego kłamstwa matka nie wytrzymała. Kiedy jej dłoń lądowała z impentem na policzku Rydel, przez co ta odwróciła głowę w bok po siłą uderzenia, z oczu obu kobiet popłynęły  łzy. Rydel była zaskoczona tak mocno, jak jej matka, nad którą impuls wziął górę. Stormie żałowała swojego czynu już teraz, ale nie była w stanie się do tego przyznać. Nie miała zamiaru przeprosić, zamiast tego patrzyła jak jej córka wbiega z płaczem po schodach. Na szczęście nie widziała już tego jak Rydel zdejmuje bandamkę z nadgarstka, a następnie sięga po żyletkę, aby zrobić na swoim ciele kolejne rany. Blondynka ukrywała swoje blizny już tylko z przyzwyczajenia. I tak każdy wiedział, że się okalecza, ale nikogo to już nie obchodziło. Nikt już nie miał siły jej pomagać. Nie można nikomu pomóc na siłę, a Rydel zawsze odpychała od siebie wyciągnięte dłonie. W końcu każdy je zabrał. A ona czuła, że została już całkiem sama. Wiedziała, że z własnej winy. Wiedziała, że miała  wokół siebie pełno osób, na które zawsze mogła liczyć. Ale nie doceniła tego. Chciała zostawać sama. Przecież chciała, żeby się odczepili, prawda? I to właśnie zrobili. Wszyscy. Nikomu już na niej nie zależało.





Hejka. Przepraszam Was, że w zeszłym tygodniu nie było rozdziału, ale miałam problemy z internetem, a na dodatek nie było mnie w domu i w tę sobotę też mnie nie ma, dlatego napisałam rozdział jak najszybciej, żeby rano go tylko dodać. Wiem, wiem, jest krótki i pewnie Wam się nie spodoba, ale jak widzicie problemy Rydel wracają :((
Ogólnie to mamy WAKACJE <3
Rozumiecie, że czekałam na to 10 miesięcy, a kiedy one nadeszły, to mi smutno? Ale to tylko z jednego, prywatnego powodu, bo ogólnie szkołą rzygam.
Na szczęście jeśli przedstawiać plusy i minusy wakacji, to minus jest jeden, a plusów 4578987, z czego dwa z tych plusów to: 
* lepsze rozdziały, bo będę miała czas, aby je pisać
* nowy  blog, który wystartował WCZORAJ moi drodzy! Głównym bohaterem jest Riker, więc zapraszam, bo dużo taki blogów nie ma chyba. To opowiadanie ma być krótkie i trwać najlepiej tylko przez wakacje, ale zobaczymy jak się z tym uwinę. Na razie zapraszam Was do wyrażania opinii pod prologiem i ogólnie to mega nie mogłam doczekać się startu tego bloga, więc mam nadzieję, że dobrze go przyjmiecie:   



niedziela, 12 czerwca 2016

Rozdział 24 - ,,Obiecał sobie, że już nigdy nie pozwoli jej skrzywdzić, a tymczasem znowu do tego dopuścił."

   Jedna dziura w ścianie, druga dziura w ścianie, trzecia dziura w ścianie. Rydel otarła łzę z policzka. Czwarta dziura w ścianie. Skrzypnięcie krat, co prawdopodobnie oznaczało, że ktoś tu wszedł, ale nie miała ochoty się podnieść z czegoś, co tu nazywano łóżkiem, aby sprawdzić co się dzieje.
- Jesteś wolna - usłyszała i zmrużyła oczy. Podniosła się powoli do pozycji siedzącej i jej oczy zaszły łzami, kiedy zobaczyła swoich rodziców za mundurowym. Podeszła do nich niepewnie i przytuliła swoją mamę, a po chwili poczuła, że i ojciec ją przytulił. Mimowolnie z jej oczu płynęły łzy. Tak bardzo jej ulżyło.


***

   - Powiecie mi, dlaczego mnie wypuścili? Przecież do niczego się nie przyznałam ani nic. - mruknęła Rydel, wchodząc do domu. Jej największym marzeniem w tej chwili była gorąca kąpiel i sen w jej własnym łóżku. 
- Sami nie wiemy, Ty nam lepiej powiedz jak tam trafiłaś. Policjanci mówili, że byłaś podejrzana o handlowanie narkotykami. - odpowiedziała Stormie, patrząc z troską na swoją córkę.
- Nie potrafię Wam tego wytłumaczyć. Ale skoro mnie wypuścili to macie pewność, że jestem niewinna. Macie jakiś kontakt z Deanem? 
- Nie widzieliśmy go od ostatniej wizyty u Ciebie. - powiedział Mark, a Rydel wzdrygnęła się. W jej głowie pojawiały się teraz najgorsze scenariusze. Co jeśli Dean uciekł, aby policja go nie złapała? Albo co gorsze, został aresztowany? Co jeśli stało mu się coś złego? Rzuciła się biegiem do swojego pokoju po czym usiadła na łóżku z telefonem w ręku. Dłonie jej się trzęsły, podczas gdy ona wybierała numer Lemona. Przyłożyła telefon do ucha i serce ścisnęło jej się na dźwięk poczty głosowej. Abonent tymczasowo niedostępny. Abonent tymczasowo niedostępny. Abonent tymczasowo niedostępny. Abonent tymczasowo niedostępny. Abonent tymczasowo niedostępny. Abonent tymczasowo niedostępny. Wybrała numer do Sophii, z którą i tak nie dało się porozmawiać, bo ciągle była pod wpływem narkotyków. Była zdziwiona, że nie uroniła ani jednej łzy. Czuła, że coraz ciężej jest jej złapać oddech.  Martwiła się o swojego chłopaka. Najłatwiej było jej się teraz rozpłakać, ale obiecała sobie w celi, że będzie silna. Cokolwiek by się nie działo...pamiętaj, że Cię kocham.  Tak wyraźnie słyszała uderzenia swojego serca. Krzyknęła głośno i cisnęła poduszką o ścianę. Dlaczego zawsze ją to spotyka? Dlaczego nie może być szczęśliwa dłużej niż kilka tygodni? Upadła na podłogę i przysunęła nogi do klatki piersiowej. Objęła je rękoma i oparła brodę na swoich kolanach. Ktoś ją objął, a po zapachu perfum rozpoznała, że to Riker. Puściła swoje nogi i przytuliła brata najmocniej jak potrafiła. Blondynowi pękało serce. Obiecał sobie, że już nigdy nie pozwoli jej skrzywdzić, a tymczasem znowu do tego dopuścił. Był w stanie przejąc całe cierpienie siostry na siebie, żeby tylko ona była szczęśliwa. Najlepiej sam by się rozpłakał patrząc na Rydel w tym stanie. Był wściekły na Deana, ponieważ był pewny, że chłopak uciekł. Bał się, że jego siostra znowu zacznie się okaleczać. Nie chciał, aby cierpiała. Chciał tylko, żeby była szczęśliwa.
- Mogę dziś spać z Tobą?  - szepnęła Rydel, na co chłopak od razu przytaknął głową. Pomógł siostrze wstać, a później nalał jej gorącej wody do wanny. Dziewczyna normalnie wzięłaby tylko szybki prysznic,  a Rikerowi zależało, aby się odprężyła chociaż przez chwilę.
- Jak będziesz gotowa to przyjdź do mnie - poinstruował i pocałował siostrę w czoło. Ta przytaknęła tylko i poczekała aż brat opuści łazienkę i zrzuciła  z siebie ubrania, po czym weszła do gorącej wody. Westchnęła i oparła głowę o wannę, zamykając oczy. Naprawdę poczuła się odrobinę lepiej. Zdjęła ze swojego nadgarstka gumkę i związała nią włosy w wysokiego koka. Nie zamierzała ich dzisiaj myć, ponieważ robiła to dzień wcześniej.
   Rydel wyszła z kąpieli po około trzydziestu minutach. Nałożyła na siebie balsam o zapachu jagody i założyła na siebie getry i koszulkę Deana, którą ty kiedyś zostawił. Rozczesała swoje blond włosy, które zniszczyły jej się bardzo przez te kilka miesięcy. Westchnęła, patrząc na siebie w lustro. Zastanawiała się, gdzie podziała się ta zawsze uśmiechnięta dziewczyna, emanująca energią, kochająca muzykę i swoich fanów. Dziewczyna, która wycinała swoim braciom kawały razem z Ellingtonem. Dziewczyna, która była szczęśliwa. Oczy zaszły jej łzami, jak zwykle z resztą. Zacisnęła je i przygryzła mocno dolną wargę. Otworzyła oczy i po łzach nie było śladu. Nie na zewnątrz rzecz jasna. Ale w środku w nich tonęła. W środku nie przestawała płakać. Rydel opuściła swój pokój i ruszyła do Rikera, który gdy tylko Delly weszła zdjął słuchawki z uszu i uśmiechnął się do niej. Rydel jednak nie odwzajemniła uśmiechu, tylko rzuciła się na łóżko brata. Riker odłożył słuchawki na biurko i podszedł do siostry, a następnie ułożył się obok niej. Blondynka przytuliła się do niego i leżeli tak w ciszy, przez długi czas nie mogąc zasnąć.




Przepraszam, że nie dodałam wczoraj, ale nie miałam internetu. 
Kto się cieszy na Euro?! Bo ja mega <3 Kto ogląda? Boże, ja tak bardzo nie mogłam się doczekać. *_* POLSKAAA <3

Już niedługo wakacje, aww <3 

sobota, 4 czerwca 2016

Rozdział 23 - ,, Musisz powiedzieć im jak było naprawdę."

   Dziewczyna otworzyła swoje oczy i zlękła się z początku, gdyż nie rozpoznała miejsca, w którym się znajduje. Kiedy przypomniała sobie wydarzenia poprzedniego dnia, niekontrolowanie kilka łez spłynęło jej po policzku. Podniosła się twardego łóżka i jęknęła z powodu bólu pleców. Marzyła teraz jedynie o gorącym prysznicu, ale wiedziała już po poprzednim dniu, że kąpać można się tu tylko w letniej. Westchnęła podchodząc do zamkniętych krat celi.



   - Ktoś przyszedł Cię odwiedzić - mruknął sporych rozmiarów mężczyzna, który otwierał teraz przed nią drzwi. Patrząc na niego Rydel nie wiedziała, czy to ona jest tu za karę, czy może jednak on. Szła przed siebie z nadgarstkami zakutymi w kajdanki, nucąc pod nosem jakąś piosenkę. Mężczyzna wprowadził ją do pokoju, na którego środku stał stół z dwoma krzesłami na przeciwko siebie. Na jednym z krzeseł siedziała Stormie, a zaraz za nią stał Mark, masując ramiona żony. Rydel poczuła ścisk w gardle kiedy zobaczyła swoich rodziców. Usiadła na krześle na przeciwko nich, a człowiek, który ją tu przyprowadził stanął obok drzwi.
- Rydel...co się dokładnie stało? - zapytał Mark, a Delly pociągnęła nosem.
- Nie mogę Wam powiedzieć, tato. Tylko zorganizujcie mi jakoś wizytę z Deanem, proszę. Muszę z nim porozmawiać. - oznajmiła, powstrzymując łzy, które napływały jej do oczu. Stormie się nie odzywała. Patrzyła na swoją córkę z tak wielkim bólem w oczach, że Rydel odwracała wzrok.
- Dean jest tutaj, ale on nie jest najważniejszy. To Ciebie trzeba stąd wyciągnąć.
- Muszę się z nim zobaczyć - dodała tylko, a po krótkiej ciszy jej rodzice wstali i wyszli bez słowa. Dziewczyna dopiero teraz pozwoliła sobie na płacz, chociaż i tak robiła to niechętnie wiedząc, że stoi za nią ten okropny policjant. On wydawał się nic nie czuć. Usłyszała, że drzwi się otwierają i po raz kolejny wytarła mokrą twarz. Westchnęła z ulgą, kiedy zobaczyła Lemona, podchodzącego do niej. Rydel wstała i zarzuciła mu ręce na szyje, co nie było takie łatwe, kiedy miała na nich kajdanki. Stali tak przez chwilę, po czym mężczyzna stojący za nią odchrząknął, dając im do zrozumienia, że powinni przestać. Odsunęli się od siebie i usiedli przy stole. Przez chwile siedzieli w ciszy. Rydel bała się poruszać temat narkotyków przy policjancie, bo to przecież mogło ich zdradzić.
- Musisz powiedzieć im jak było naprawdę. Inaczej mnie tu zamkną. - odezwała się wreszcie Rydel. Dean spojrzał na nią przerażony. Serce biło mu naprawdę szybko, a dłonie były mokre od potu.
- Ale wtedy to mnie zamkną. Nie wiem co mam robić, Rydel...
- Właśnie Ci powiedziałam co masz zrobić. 
- Dla Ciebie to takie proste.
- To przez Ciebie tu jestem, Dean - warknęła Lynch, obserwując swojego chłopaka. Ten wstał od stołu i podszedł  do ściany, w którą najchętniej uderzyłby z całej siły, ale wiedział, że nie może tego zrobić. Zamyślił się przez chwilę i podszedł do swojej dziewczyny, po czym złożył pocałunek na jej ustach. Rydel była zaskoczona tym gestem, ale nie potrafiła go nie odwzajemnić.
- Cokolwiek by się nie działo...pamiętaj, że Cię kocham - powiedział i odszedł od niej. Wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami, a ona siedziała tam przez chwilę, nie wiedząc co się właściwie stało. Nie wiedziała nawet jak to się stało, że dotarła z powrotem do swojej celi. Usiadła na tym twardym łóżku, opierając się plecami o zimną ścianę. Nie była pewna, czego właściwie ma się spodziewać. Nie rozumiała co się działo i miała nadzieję, że to wszystko było tylko złym snem.



Przepraszam Was za ten rozdział. Nie mam na niego siły. Idę spać. Żegnajcie. 

Template by Elmo