sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział 18 - ,, Po raz pierwszy od naprawdę wielu miesięcy czuję, że nie muszę ukrywać łez. Pozwól mi to wykorzystać."

   - Jesteś pewien? Wydaje mi się, że słyszałam, jak mówisz...
- Niczego nie mówiłem! - warknął, tym samym jej przerywając. Rydel spojrzała na niego zaskoczona, przełykając ślinę. Była pewna, że powiedział, że ją kocha. To niemożliwe, żeby jej się to śniło.
- Dean, błagam, to naprawdę ważne. - powiedziała, a chłopak zastanowił się przez chwilę. Przyglądał się jej badawczo, marszcząc przy tym brwi.
- Może coś powiedziałem, ale nie przejmuj się... - zaczął mówić, ale tym razem to ona mu przerwała:
- Chyba...czuję do Ciebie coś więcej niż przyjaźń. -  mruknęła, bawiąc się swoimi palcami. Bała się wypowiedzieć słowo ,,kocham" i liczyła, że Dean domyśli się  co jej chodzi. Tymczasem on stał nieruchomo i w ciszy, sprawiając, że Rydel stresowała się coraz bardziej.
- Przecież wiem. Mnie się nie da nie kochać. - wybuchnął śmiechem, choć chwilę temu nie był wcale taki pewny siebie, a Rydel szybko pożałowała, że mu się do tego przyznała. Myślała, że chociaż w takiej chwili schowa swój narcyzm do kieszeni i stanie się poważny. Odwróciła się, aby odejść, ale szybko została szarpnięta w tył i znów patrzyła w oczy Deana,  a ten zakładał jej kosmyk włosów za ucho. 
- Przecież ja Ciebie też. Mam dla Ciebie prezent. - uśmiechnął i wpił się w jej usta, co na początku wzięła za jego ,,prezent", ale dopiero później, kiedy coś innego musnęło jej język, zrozumiała, że chodzi o kolczyk Deana. Nigdy nie zauważyła, że go ma. A może wcześniej nie miał? To nieważne. Ważne jest to, że rozpływała się teraz za każdym razem, kiedy metalowy mały przedmiot dotykał jej języka. Ledwo stała na nogach kiedy Dean odkleił się od niej i uśmiechnął się szeroko. Oddałaby wszystko, żeby poczuć to jeszcze raz. Ku jej zaskoczeniu chłopak odszedł od niej i zostawił ją samą, ale kiedy zdał sobie sprawę, że ona stoi w miejscu, otworzył drzwi od pokoju i spytał:
- Wchodzisz? Musimy się spakować. - Rydel ocknęła się i pokiwała głową, wchodząc za nim do środka. Oboje wzięli swoje walizki i każdy chodził po całym pokoju, wracając później do walizki z pełnymi rękami. Nie rozmawiali, ale słuchali muzyki i posyłali sobie uśmieszki. Kiedy się spakowali, oboje padli zmęczeni na łóżko. I zasnęli, przy zaświeconym świetle i muzyką graną w tle.

   - Rydel. - usłyszała szept i poczuła jak ktoś już szturcha. Otworzyła oczy i spojrzała spod półprzymkniętych powiek na Deana stojącego nad nią.
- Co?
- Wstań. Idziemy na plażę. Miałem Cię zabrać na zachód słońca, ale usnęliśmy, więc pójdziemy teraz. - rzucił, kiedy dziewczyna powoli wstawała. Złapał ją za rękę i nie dając jej zrobić nic, wyprowadził na zewnątrz. Ruszyli, tak jak zapowiedział, na plażę. Rydel była naprawdę zdezorientowana i to nie tylko dlatego, że w połowie jeszcze spała.  No, ale kto nie byłby zdziwiony, gdyby został obudzony w środku nocy i poinformowany o pójściu na plażę. Szli za rękę, a Dean starał się ignorować ciągle pytania Lynch i na każde z nich przewracał oczami. Byli na miejscu po jakiś piętnastu minutach.
- Pójdziemy się kąpać. - powiedział, a Rydel zmarszczyła brwi.
- Nie mam kostiumu.
- Kto powiedział, że go potrzebujesz? - Dean uniósł dwukrotnie brwi, ale później zdał sobie sprawę, że Rydel wcale nie chodzi o kostium.
- Nie będę patrzył na Twoje blizny. Obiecuję. - dziewczyna westchnęła, kiwając głową. Ściągnęła koszulkę i spodenki, zostając w samej bieliźnie, podobnie jak Lemon. Chłopak znów złapał ją za rękę i oboje ruszyli w stronę wody, a  kiedy sięgała im do kolan, Dean chwycił ją za biodra i wciągnął pod powierzchnię. Wypłynęła jak najszybciej i ujrzała śmiejącego się Lemona, więc chwyciła go za głowę i przytrzymała go pod wodą, ale miał zbyt dużo siły i bardzo szybko się wydostał. Zaczęło wiać, a Rydel trzęsła się z zimna, więc wtuliła się mocno w Deana i wreszcie poczuła się bezpiecznie. Po raz pierwszy od pół roku wiedziała, że jest tutaj ktoś, kto będzie z nią w tych trudnych chwilach i wiedziała, że z Deanem nic jej się nie stanie. Mimo, że wiedziała również, że nie potrafi pokochać nikogo bardziej niż Ellingtona, nie umiała zrezygnować z Lemona. To mógłby być jeden z największych błędów w całym jej życiu. W świetle księżyca udało jej się dostrzec małe czerwone kreski na nadgarstku Deana i przełknęła ślinę. Przejechała powoli palcami po ranach i pociągnęła nosem, a następnie wytarła twarz ręką, całkowicie zapominając o tym, że jej twarz i tak jest mokra i łzy nie za wiele zmieniają.
- Dlaczego płaczesz? Myślałem, że już jest dobrze...
- Nie wiem dlaczego. Po prostu poczułam, że tego potrzebuję.
- Jest w porządku Rydel, przestań.
- Nie chcę. Nie chcę przestawać. Po raz pierwszy od naprawdę wielu miesięcy czuję, że nie muszę ukrywać łez. Pozwól mi to wykorzystać. - i płakała. Płakała tak, jakby to miał być koniec całego tego zła, które przeżyła, a początek nowego życia. Jakby po otarciu łez wszystko miało być już w porządku. I jej ulubionym miejscem stały się ramiona Deana, które teraz zaciskały się szczelnie wokół niej, tak mocno, jakby chciały uchronić ją przed rozpadnięciem się. Jakby woda miała nagle wessać ją i już nie oddać, a tego by nie przeżył.

   Rankiem siedzieli już w samolocie, słuchając muzyki. Rydel opierała się na ramieniu Deana jak to miała w zwyczaju, z tą małą różnicą, że tym razem dodatkowo trzymali się za ręce, co nie umknęło uwadze jej rodzeństwu i Mai.

Od: Mais <3
Co się dzieje? Co mu powiedziałaś? 

Rydel uniosła wzrok znad telefonu szukając w samolocie swojej przyjaciółki i kiedy ich spojrzenia skrzyżowały się, blondynka uśmiechnęła się i odpowiedziała na wiadomość.

Do: Mais <3
Nic się nie dzieje. Powiedziałam, że jest kimś więcej niż przyjacielem. :) 

Od: Mais <3
OMG, nie wierzę! Shippuję!


Uśmiech nie schodził z twarzy Rydel, a ona postanowiła pokazać wiadomości Deanowi. Chłopak zaśmiał się, kiedy je przeczytał i spojrzał na Maię, kręcąc głową na boki.

   Na kolację u Lynchów przyszła oczywiście Maia, Courtney i Savannah, a także Dean, który dotąd nie miał okazji poznać rodziców Rydel. Czuł się nieswojo, kiedy każdy zachowywał się jak u siebie, a on nie był pewny co mówić ani co robić. Stormie i Mark od razu go polubili, ale on zdawał się tego nie zauważyć. Rydel położyła mu pod stołem rękę na udzie, aby dać mu znać, że jest z nim i wszystko jest w porządku. Uśmiechnął się na jej gest i przeniósł wzrok na Mitchell, która zabrała głos.
- Myślę, że Rydel i Dean mają Wam coś ważnego do powiedzenia. - rzuciła, a Rydel spiorunowała ją  wzrokiem. Tak, to była jedna z wielu wad Mai - nie umiała trzymać języka za zębami. Mimo wszystko, była dla Lynch jak siostra, której nigdy nie miała i kochała ją właśnie jak siostrę.
- Cóż tak. - zaczęła blondynka, wycierając usta serwetką. - Ja i Dean jesteśmy razem. - przejechała wzrokiem po wszystkich uśmiechniętych twarzach przy stole i sama uśmiechnęła się szeroko. Odnalazła dłoń Deana i splotła ich palce razem, patrząc mu w oczy, ale uwaga szybko przeszła z nich na Rossa i Courtney.
- Ja i Court spodziewamy się dziecka. - powiedział Lynch na jednym wdechu. Rydel usłyszała uderzenia czegoś stalowego o  stół i spojrzała na swoją matkę, której wypadł widelec.
- Słucham? - zapytał Mark, a przy stole zapadła niezręczna cisza.


   Rozdział 50/50, ale nie miałam weny. Ujdzie, prawda?
WIEM, MAM PIĘKNY SZABLON. JEST IDEALNY OMG *________* WIECIE CO JESZCZE JEST IDEALNE? DELLYLAND, TAK.
Kocham go i kocham Rydel na tym nagłówku.
A w ogóle. Jak będę miała MG na Room 94 to powiem im o R5 i powiem, że mają się z nimi spotkać, a Dean ma zrobić dobrej jakości zdjęcie z Rydel co Wy na to? XD Tak bardzo chciałabym, żeby moje dwa ukochane zespoły się spotkały *_* 

PS  błędy poprawię później. 

sobota, 23 kwietnia 2016

Rozdział 17 - ,, Czemu się do mnie nie odzywasz?"

     Otworzyła oczy i zobaczyła, że znajduje się w pomieszczeniu, którego do tej pory nie widziała. Rozglądała się dokładnie po białych ścianach i białej pościeli, która przykrywała jej ciało. Spojrzała w bok i zobaczyła maszynę z kabelkami, które były podpięte do niej.
- Rydel? - usłyszała i spojrzała w drugą stronę. Nad nią stała matka z zaczerwionymi i napuchniętymi oczami. Jej włosy wyglądały, jakby od dawna nie miały kontaktu z wodą. Dłoń Stormie musnęła delikatnie przedramię córki.
- Kochanie. - powiedziała i otarła łzę, spływającą samotnie po jej policzku. 

- Gdzie jestem? - Rydel całkiem zignorowała wszystko, co do tej pory mówiła matka.
- W szpitalu, zemdlałaś. - rzuciła pośpiesznie, nachylając się, aby pocałować czoło córki.
- Dlaczego płaczesz? I gdzie jest Ell? - zapytała, a Stormie odwróciła wzrok i jej policzki zostały zalane kolejnymi potokami łez. 
- Nie żyje, skarbie. Nie żyje. - powiedziała ledwie słyszalnie, a Rydel znów poczuła, jakby miała stracić przytomność. 

   - Dean, gorąco. - mruknęła Rydel, zrzucając kołdrę z łóżka. Skopała ją nogami tak, że spadła na podłogę.  Poczuła, że ma mokrą twarz, ale nie od potu, tak jak resztę ciała, ale od łez wywołanych tym okropnym snem. Starła je, nie otwierając oczu.  Dlaczego ciągle śni jej się jej przeszłość? Wszystko, co się wydarzyło ona widziała w swoich snach, jakby nie chciało dać jej to spokoju. Jakby życie nie pozwalało jej zapomnieć, tylko specjalnie przypominało jej o najgorszych chwilach.
- Co mam z tym zrobić? - zapytał zaspany, dziękując w duchu, że ktoś się wreszcie pozbył tej pościeli.
- Okno. Błagam, otwórz okno. - prawie krzyknęła, wciąż nie otwierając oczu. Bała się, że jeśli to zrobi to już nie będzie mogła usnąć, a była naprawdę zmęczona.
- Sama możesz wstać.
- Błagam. - powiedziała, przeciągając samogłoski. Lemon otworzył powoli oczy i chwycił za telefon, aby sprawdzić godzinę. Była trzecia w nocy, a on musiał wstać z łóżka tylko po to, żeby otworzyć okno. No, nie musiał, ale nie potrafił odmówić Rydel. Wrócił z powrotem do łóżka i pozwolił Rydel położyć głowę na jego torsie. Objął ją ramieniem i znów zamknął oczy, starając się zasnąć. Lynch właściwie spała i dzieliły ją sekundy od właściwego zapadnięcia w sen, kiedy nagle usłyszała głos Deana w swojej głowie:
 ,,Nie szkodzi, że Ty siebie nienawidzisz. Ja kocham Cię tak bardzo, że miłości wystarczy za nas oboje"
Otworzyła gwałtownie oczy i przez resztę nocy już nie spała, zastanawiając się, czy naprawdę to słyszała, czy to był może zwykły sen.
Poszła do łazienki, aby wziąć prysznic i przebrać się w czyste ubrania, a później siedziała w łóżku przeglądając swoje social media. Około 10 obudził się również Dean, więc porozmawiali krótką chwilę, a później on wykonał poranną toaletę i oboje poszli w ciszy na śniadanie. Tego dnia nie rozmawiali zbyt wiele, bo Rydel przez cały czas myślała o jego słowach. Co prawda nie była pewna czy Dean na pewno je wypowiedział, ale starała się trzymać go na dystans. Bała się, że jeśli powie mu, że woli przyjaźń, to równocześnie ją zepsuje.

   - To co Ty na to, żeby zastrzelić tę laskę, która tak Cię denerwowała w liceum?
- Jasne.
- Rydel! - krzyknęła Maia, uderzając przyjaciółkę w ramię.
- No co?
- Właśnie zgodziłaś się zabić człowieka, dlaczego mnie nie słuchasz? - zapytała, zakładając ręce na klatkę piersiową. Rydel przełknęła ślinę, a następnie westchnęła, patrząc na plażę przed sobą i chwytając piasek w dłoń, tylko po to, aby zaraz go wysypać. Nakreśliła ,,E.R" na piasku, a następnie wzięła te inicjały w serce. Myślała przez chwilę, mrużąc przy tym oczy. Nabrała powietrza i powiedziała:
- Myślę, że Dean coś do mnie czuje. - spojrzała zaskoczona na Maię, kiedy ta zaśmiała się, ale spoważniała pod wzrokiem Rydel.
- Naprawdę dopiero teraz się zorientowałaś? Przecież już dawno Ci to sugerowałam, Rydel. Nie widzisz, jak on na Ciebie patrzy? - zapytała z troskliwą miną, bawiąc się piaskiem, tak jak przed chwilą Lynch.
- A jak patrzy?
- Tak, jakbyś była czymś zupełnie nowym, ale tak fantastycznym, że ludzie nie wierzyli by mu, że takie coś istnieje. Jakbyś miała za chwilę w niewyjaśniony sposób zniknąć i jakbyś była ostatnim kawałkiem pizzy, kiedy jest głodny.
- Zawsze wszystko porównujesz do jedzenia.
- Nie w tym rzecz. On patrzy na Ciebie dokładnie tak, jak Ty patrzyłaś na Ellingtona. - powiedziała, a Rydel poczuła, jakby ktoś kopnął ją w serce. Mitchell zdawała się tego nie zauważać, bo mówiła dalej. - Ale wiesz co jest najśmieszniejsze? Że jedynymi osobami, na które w ten sposób patrzysz to właśnie Ratliff i Dean. Może tego jeszcze nie zauważasz, ale myślę, że wszyscy inni zauważają, że czujesz coś do Deana, a on do Ciebie. - Lynch wstała i odeszła bez słowa, zostawiając Maię w osłupieniu. Otrzepała spodenki i z piasku i poszła do hotelu. Wróciła do pokoju, ale Deana nie było, więc siedziała na łóżku, zastanawiając się nad wszystkim co powiedziała jej przyjaciółka, nad tym, co właściwie ma zamiar powiedzieć Deanowi. Nigdy nie była dobra w rozmawianiu o poważnych sprawach. Po prostu bała się powiedzieć wtedy coś, co zrani drugą osobę i sama bała się zostać zraniona. Unikała takich rozmów, przez co ludzie brali ją za niedojrzałą. W rzeczywistości była dojrzalsza niż większość z nich. Nie chciała ranić ludzi, bo sama nieraz została zraniona. Podniosła wzrok, kiedy usłyszała skrzypnięcie drzwi. Do pokoju wszedł Dean mierząc ją wzrokiem, a ona już miała coś powiedzieć, ale zadzwonił jej budzik informujący o kolacji. Zerknęła na niego i wyszła bez słowa z pokoju, kierując się do windy. Lemon był zaskoczony jej dzisiejszym zachowaniem i równocześnie był na nią zły, bo zaprosiła go na ten wyjazd, a w ostatni dzień tak po prostu go ignoruje, jakby coś jej zrobił. Cały dzień spędził sam, bo nie chciał narzucać się nikomu z jej rodziny, a tym bardziej samej Rydel, która ewidentnie nie chciała spędzać z nim czasu. Kiedy podszedł do windy Lynch już nie było, więc zjechał na dół sam. Zastał swoją przyjaciółkę na stołówce. Zajął swoje stałe miejsce obok niej i przez całą kolacje oboje milczeli, słuchając co opowiada każdy przy stole. Rydel kilka razy nawiązała kontakt wzrokowy z Maią, która posyłała jej zdezorientowane spojrzenie. Blondynka tylko wzruszała ramionami, przyglądając się co jakiś czas profilowi Deana, który, podobnie jak ona sama, nie tknął nic ze swojego talerza.

   Wyszli z windy na swoim piętrze i szli w niekomfortowej ciszy do pokoju. Rydel pisnęła, kiedy Dean szarpnął jej nadgarstek i pchnął ją delikatnie na ścianę. Uniósł jej ręce o góry i przycisnął je do ściany. Spojrzał w jej oczy, a jej serce biło tak mocno, jakby próbowało uciec. Nie wiedziała co się dzieje i oddychała coraz szybciej, zaskoczona gestem Lemona.
- Czemu się do mnie nie odzywasz? - zapytał przez zaciśnięte zęby, a Lynch wzięła głęboki oddech, przyglądając mu się przez chwilę.
- Czy mówiłeś coś do mnie w nocy? - zapytała powoli, a Dean otworzył szerzej oczy oraz usta. Puścił ją i odsunął się kawałek, spuszczając wzrok.
- Nie. - skłamał.




Ten rozdział jest jak: opis, dialog, dialog, dialog, dialog, opis, dialog, dialog, dialog (czyt. nie taki jak powinien), ale coś się zaczyna dziać pomiędzy Rydel, a Deanem, a to lubicie. :D I jest krótki. ;-;

W ogóle planuję nowego bloga, jakoś w czerwcu, gdzie głównym bohaterem będzie Riker. Czytalibyście? :)

Zapraszam jeszcze na bloga, na którego możecie wysyłać swoje one shoty o R5

Było tu tyle błędów np. Maia zatrzymała się pół kroku, a potem napisałam, że siedzą, albo wieczorem szli na śniadanie, ale już poprawiłam xD)

sobota, 16 kwietnia 2016

Rozdział 16 - ,,Just Say I Do"

   Rydel przewróciła się tak, żeby położyć głowę na klatce piersiowej Deana, który już dawno nie spał i sprawdzał coś w telefonie. Uśmiechnął się tylko na jej gest, po czym zablokował telefon i odłożył go na półkę.
- Śpisz? - zapytał, próbując zobaczyć twarz Rydel.
- Tak. - mruknęła - Nie mam siły wstać na śniadanie. - Dean się roześmiał, ponieważ domyślał się, że tak będzie po wczorajszym wieczorze. Oboje chodzili po sklepach, aż do kolacji. Później, kiedy zjedli zostali jeszcze długo na stołówce, ponieważ odbywał się wieczór talentów i postanowili obejrzeć go całego. Dziś natomiast odbywa się karaoke, po którym ogłoszą co będzie następnego dnia.
- Chcesz, żebym przyniósł Ci śniadanie? - zapytał Lemon, a Rydel otworzyła oczy. Usiadła na łóżku i zmarszczyła brwi, mocno zastanawiając się nad jego propozycją.
- Nie. Ubiorę się i pójdę z Tobą. Mój kręgosłup. - Jęknęła łapiąc się za bolące miejsce i przykucnęła przy walizce. Wybrała czarną sukienkę w białe kwiatki z rękawami do łokcia i sięgającą do połowy ud. Zabrała ze sobą jeszcze bieliznę, oraz bransoletki pasujące kolorystycznie do jej ubrania. Weszła do łazienki i wzięła zimny prysznic, po czym ubrała się, umyła zęby i zastanawiała się przez chwilę, czy nakładać makijaż. Wreszcie zdecydowała się na korektor i tusz do rzęs. Wyprostowała włosy i wyszła z łazienki, od razu udając się do wyjścia. Dean ruszył za nią, chwytając z szafki klucz od ich pokoju. Zamknął drzwi, a później dogonił Rydel, która stała już przy windzie. Na śniadaniu oboje od razu rzucili się na kawę, ponieważ Lynch była naprawdę zmęczona, a Dean po prostu lubił kawę.
- Plaża tutaj jest super, serio! Woda jest tak ciepła...Pójdziecie dziś z nami? - zapytał Rocky, a Lemon spojrzał na swoją przyjaciółkę, ponieważ to zależało od niej. Dziewczyna przechwyciła jego spojrzenie i wzruszyła ramionami.
- Bez różnicy... - mruknęła. Rocky uśmiechnął się, bo już wiedział, że zobaczy dziś nad wodą swoją siostrę.
- Spotkajmy się tu za chwilę, dobra? - uśmiechnęła się Maia, splatając swoją dłoń z dłonią Rocky'ego. Lynch odpowiedziała jej uśmiechem, a następnie wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Blondynka przez pół śniadania przyglądała się  Rossowi i Courtney, którzy nie wyglądali na szczęśliwych i albo ze sobą nie rozmawiali, albo rzucali krótkimi ,,tak", ,,nie" i ,,nie wiem".  Dean i Rydel przebrali się w kostiumy kąpielowe, a dziewczyna zapakowała do torebki potrzebne rzeczy -  swoje jak i Deana.

   Ich hotel znajdował się dosłownie 10 minut od plaży, więc dotarli tam bardzo szybko. Dziewczyny rozłożyły ręczniki obok siebie, a chłopcy nie dbali o to, bo wszyscy od razu rozebrali się i pobiegli do wody. Rydel, Maia i Savannah się roześmiały, a Courtney tylko pokręciła głową.
- Gorzej niż dzieci. - uśmiechnęła się, ale później zamilkła i prawie się nie odzywała. Dziewczyny rozłożyły ręczniki swoich chłopaków obok siebie, a Rydel zrobiła to z ręcznikiem Deana, po czym wszystkie się rozebrały. Lynch postanowiła kąpać się w krótkich spodenkach, a z nadgarstków nie ściągnęła swoich bransoletek. Nałożyła na nos okulary przeciwsłoneczne i położyła się.
- Wszystko w porządku między Tobą i Rossem? - zwróciła się do Courtney i wszystkie dziewczyny przeniosły na nią swoją uwagę.
- Um, tak, oczywiście, tylko drobna sprzeczka. - uśmiechnęła się. Rocky i Dean wyszli z wody siadając na swoich ręcznikach, a Rydel natychmiast wyciągnęła w kierunku Deana buteleczkę z kremem przeciwsłonecznym.
- Co? - zapytał, odbierając od niej krem.
- Posmaruj mi plecy. I przy okazji możesz je rozmasować. - rzuciła blondynka i położyła się na brzuchu. Lemon przewrócił oczami, ale usiadł okrakiem na jej pośladkach, uważając, żeby jej nie przygnieść. Następnie wycisnął krem na jej plecy, a ona wzdrygnęła się, ponieważ była rozgrzana, a balsam był zimny. Dean odłożył buteleczkę na bok i zaczął smarować jej plecy, masując je przy tym, a ona zamknęła oczy i mruknęła z przyjemności. Pewnie by usnęła, gdyby nie fakt, że jej przyjaciel zszedł z niej, a ona jęknęła niezadowolona.
- Od razu lepiej. - powiedziała, siadając. - Nie chciałbyś zostać moim prywatnym masażystą?
- Zależy ile zapłacisz. - roześmiał się,  a Rydel uderzyła go po przyjacielsku w ramię.
- Dla Ciebie liczą się tylko pieniądze. - stwierdziła.
- Wcale nie. Idziesz do wody? - zapytał, a ona tylko przytaknęła. Dean podał jej rękę, aby pomóc jej wstać i razem ruszyli w kierunku wody.

   - Czy między Tobą, a Deanem coś jest? - zapytał Ross, siadając na łóżku Rydel, kiedy Lemon był w łazience. Dziewczyna odwróciła się do brata, unosząc brwi.
- Oczywiście. Przyjaźń. - powiedziała, siadając obok niego. - Co się dzieje między Tobą, a Court? Od rana się nie dogadujecie i wczoraj wieczorem też nie było najlepiej.
- No właśnie o tym chciałem pogadać. Nie potrafię sobie poradzić i dlatego się kłócimy...
- Poradzić z czym?
- My...no jakby...wpadliśmy? - Rydel otworzyła szerzej oczy, wstając i patrząc na Rossa jak na kosmitę.
- Courtney jest w ciąży, a Ty się z nią kłócisz?! Przypominam Ci, kolego, że ona nie jest wiatropylna i to nie tylko jej wina, a Ty powinieneś ją wspierać.
- To nie tak, po prostu oboje jesteśmy w szoku i kłócimy się o głupoty.
- Od kiedy wiesz?
- Odkąd przyjechaliśmy.
- Który to tydzień?
- Drugi miesiąc.
- Po prostu idź z nią porozmawiaj. I wesprzyj ją, pokaż, że nie jest sama. Ona teraz tego potrzebuje. - I tak też się stało. Ross wyszedł z pokoju, a potem Dean z łazienki. Przyjaciele razem poszli na kolację, a później zostali obejrzeć karaoke.
- Następną piosenkę wykonają w duecie Dean Lemon i Rydel Lynch. - powiedział prowadzący i zszedł ze sceny, a Rydel przerażona mierzyła Deana wzrokiem. Ten tylko wzruszył ramionami, ciągnąc ją za rękę w kierunku sceny. Lynch była naprawdę przerażona, bo to prawda, występowała kiedyś przed kilkoma tysiącami ludzi, a teraz jest to jakieś pięćdziesiąt osób, ale ostatni raz dawała koncert jakiś rok temu. Co jeżeli jej głos się zmienił? Co jeśli zacznie fałszować, nie wyciągnie dobrze dźwięków. Zaczęła się piosenka, a Dean od razu zaczął śpiewać. Lynch spanikowała, bo nie znała tej piosenki. Czytała tekst wyświetlany na tablicy i nic jej to nie mówiło.
- When I look in your eyes
I see the one that I want for all time
Just place your hand in mine
Together I know we can conquer the darkest night - Dean skończył śpiewać i zaczął się refren, do którego Rydel musiała dołączyć. Jej serce biło maksymalnie szybko, ale mimo to śpiewała z nim:
- I will be yours
Forever, forever
I will be yours
Forever
- Every song I sing it's you -  Lynch uśmiechnęła się, ponieważ Dean naprawdę miał świetny głos i nigdy się tym nie pochwalił.
- Every laugh I laugh, it’s you - zaśpiewała, a później rozpoczął się refren.  Przy reszcie piosenki już się nie stresowała i mogła powiedzieć, że poszło jej naprawdę dobrze.  Piosenka zaczęła cichnąć, a Dean spojrzał na nią, śpiewając swój ostatni fragment:
- Just Say I Do...
- I Do. - dokończyła i ukłoniła się, a ludzie wstali ze swoich  miejsc i zaczęli klaskać, a ona poczuła się kiedyś na swoich koncertach. Z jej oka popłynęła jedna łza wzruszenia, ale szybko ją starła, posyłając uśmiech Lemonowi, który mówił coś do prowadzącego. Oboje zeszli ze sceny i kiedy wracali do pokoju Dean poinformował swoją przyjaciółkę o dyskotece, która odbywa się niedaleko ich hotelu. Dziewczyna zgodziła się iść, ale wcześniej wzięła jeszcze prysznic. Poprawiła swój makijaż i domalowała na swoich oczach kreski eyelinerem. Zakręciła końcówki włosów i przebrała się w różową sukienkę i czarną, skórzaną kurtkę.

   Kiedy byli na miejscu od razu oślepiły ich kolorowe światła i ogłuszyła głośna muzyka. Zapach papierosów i alkoholu unosił się w powietrzu, a tańczący ludzie zapychali pół klubu, a bar do którego mieli się dostać był na samym końcu, więc musieli się przepychać przez wszystkie osoby na parkiecie. Dean ruszył pierwszy, a Rydel ścisnęła jego dłoń, aby się nie rozłączyli i oboje ruszyli do przodu. Usiedli przy barze, ponieważ pierwsze co mieli zamiar zrobić to napić się czegoś. Zamówili po drinku, którego wypili natychmiast. Chwilę później Dean kupił coś od jakiegoś chłopaka, a Rydel poczuła uścisk w gardle, bo naprawdę nie chciała, żeby jej przyjaciel brał narkotyki, mimo tego, że robi to dłużej niż ona i, że to jego siostra ją w to wciągnęła. Lemon podszedł do niej, mówiąc, że musi kupić wodę, ale ona zatrzymała go, wyciągając z jego dłoni woreczek z dwoma tabletkami.
- Dlaczego to robimy, Dean? - zapytała, ściskając woreczek tak mocno, że jej paznokcie zaczęły wbijać jej się w dłoń. On zacisnął usta w cienką linię i spuścił wzrok.
- Ja tego potrzebuję, Rydel. Nie dam rady z tego wyjść, z Tobą jest inaczej.
- Od kiedy bierzesz? - zapytała, jakby to było teraz najważniejsze, chociaż może faktycznie było.
- Od pięciu lat. To nieważne. Ważne, że ty bierzesz kilka miesięcy i możesz dać sobie z tym radę.
- Ty też możesz, tylko...po prostu spróbujmy razem, dobra? - szepnęła i mówiąc to była pewna, że im się uda, chociaż nie zdawała sobie sprawy jak będzie im trudno. - Teraz tylko...ostatni raz, tak? - Dean przytaknął i przewrócił oczami, bo to było oczywiste. Oboje kupili po szklance wody i każdy z nich połknął tabletkę opróżniając całe szklanki. Spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się, czekając, aż ecstasy zacznie działać.  Postanowili potańczyć, bo muzyka naprawdę zaczynała im się podobać. I zaczęli się śmiać, wygłupiać, uśmiechy nie schodziły z ich twarzy.  Wyrzuty sumienia ustąpiły miejsca euforii, a oni bawili się coraz lepiej.

   - Nienawidzę siebie. - mruknęła Rydel, ocierając policzek rękawem. Ecstasy przestało działać, a Dean z Rydel wrócili do pokoju. Lynch znów miała ogromne wyrzuty sumienia i naprawdę czuła nienawiść do siebie, bo się nie powstrzymała i znów wzięła. W pokoju było ciemno, ponieważ nikt z nich nawet się nie fatygował, aby zaświecić światło. Rydel rzuciła się na łóżko twarzą w dół, bo pomimo, że było ciemno naprawdę była pewna, że Dean zobaczy, że płacze. Nie zdawała sobie sprawy, że już dawno zauważył.
- Nie szkodzi. - powiedział, siadając obok niej, a ona odwróciła twarz w jego stronę.
- Co? -  zapytała i podniosła się wyżej, układając głowę na poduszkach.
- Um, nieważne. Idę pod prysznic. - oznajmił i wstał z łóżka. Chwilę później Rydel usłyszała trzask drzwi i wzruszyła tylko ramionami. Nie miała zamiaru iść pod prysznic, ani nawet się przebierać. Zrzuciła z siebie tylko buty i przykryła się kołdrą, aż pod szyję. Położyła się na boku i zamknęła oczy. Jeszcze nie spała, kiedy wrócił Dean, ale on najwidoczniej twierdził inaczej, bo nachylił się nad nią i pocałował ją w czoło, a potem wślizgnął się pod kołdrę obok niej.
- Nie szkodzi, że Ty siebie nienawidzisz. Ja kocham Cię ta bardzo, że miłości wystarczy za nas oboje. - szepnął, przytulając ją do siebie.


Hejka. Co tam u Was słychać? Ja mam wolne, aż do środy *_* Dziękuję trzecioklasiści XD W przyszłym toku czeka mnie to samo, matko ;-;. Ten rozdział to takie 2/10. Są wątki, które mi się w nim podobają i takie, które mi się nie podobają. Taki średni. Ale on jest takim początkiem wielu wydarzeń, także...
Mam do Was dwie prośby. Pierwsza to taka, że jeśli możecie to chciałabym aby każdy kto to czyta skomentował. Tylko ten jeden rozdział, bo zawsze komentują te same osoby (dziękuję wam za to) i zastanawiam się, czy ktoś oprócz nich to czyta:) 
A druga to taka chamska reklama, bo ja razem z przyjaciółką zaczęłam pisać bloga. Jest on o R5 i 1D, a głównymi bohaterami są Rocky i Harry Styles, a blog jest o apokalipsie zombie, więc jeśli ktoś lubi takie tematy, to zapraszam: TUTAJ
Jest tam dopiero prolog i pierwszy rozdział. :) 
Miłego weekendu <3 

                                                             

sobota, 9 kwietnia 2016

'Rozdział 15 - ,, Samotność to takie okropne uczucie, bo nawet jeśli otacza Cię mnóstwo osób, czujesz, że nie masz nikogo, kompletnie. "

   - Naprawdę nie pojedziesz z nami tylko dlatego, że chcesz iść na otwarcie nowego muzeum? - spytała Rydel, patrząc na Jace'a i krzyżując ręce na ramionach.
- Przepraszam Rydel, będą inne okazje polecenia do Hiszpanii, a muzeum drugi raz nie otworzą. - mruknął, całując ją w policzek i wychodząc. Nie wierzyła w to co właśnie usłyszała. Planowali ten wyjazd od miesiąca, a Jace wystawia ją dzień wcześniej. Każdy pojedzie ze swoją drugą połówką, a ona zostanie sama. W pokoju pewnie też będzie sama. Wiecznie jest sama. Samotność to takie okropne uczucie, bo nawet jeśli otacza Cię mnóstwo osób, czujesz, że nie masz nikogo, kompletnie. I stojąc w tłumie ludzi, wydaje Ci się, że wcale tak nie jest.
Rydel usiadła na kanapie, chowając twarz w dłoniach. Azor usiadł obok niej, trącając ją nosem i liznął jej łzę, ale wtedy odepchnęła go lekko od siebie. Położył się na jej kolanach, a ona pociągnęła nosem, który następnie przetarła rękawem.
- Hej, co się dzieje? - zapytał Riker, patrząc na siostrę. Zdjął psa z kanapy i usiadł na jego miejscu, przytulając do siebie Rydel. - W porządku? - zapytał i wydawał się być równie smutny co ona.
- Nie jest w porządku. Szczerze mówiąc...nawet nie wiem kiedy ostatni raz było. Wiesz, źle się czuję, myślę, że nie pojadę do Hiszpanii. - mruknęła, wstając z kanapy i ruszając w stronę schodów.
- Jesteś chora? Co Ci jest?
- Samotność mi jest, Riker. - rzuciła, odwracając się w jego stronę. - Jace nie pojedzie ze mną, a to znaczy, że znów będę sama. Ty będziesz z Savannah, Ross z Courtney, moja przyjaciółka zostawi mnie dla mojego brata, a ja co? Będę tam siedzieć, jak taki wyrzutek i bez przerwy się do Was doczepiać, będąc zmuszoną zgadzać się na Waszą litość? ,,Hej Rydel nikogo tu nie ma, udawajmy, że chcemy spędzać z nią czas" to nie dla mnie, Riker. Zostanę z Rylandem. Chcę tylko odpocząć od tego wszystkiego...
- Dlaczego Jace nie jedzie? - zapytał, jakby usłyszał tylko pierwsze zdanie. Rydel przewróciła zirytowana oczami.
- Bo jest otwarcie pieprzonego muzeum, cholera jasna. Ono jest ważniejsze ode mnie.
- Zaproś Dylana...
- Kogo? - przerwała mu, mrużąc brwi.
- No tego...Twojego przyjaciela...jak mu tam.
- DEAN. I nie sądzę, żeby chciał pojechać.
- Dlaczego nie? Po prostu spytaj, dobra? - blondynka tylko przytaknęła, a Riker uśmiechnął się do niej i odszedł. Weszła do swojego pokoju i rozejrzała się w poszukiwaniu swojego telefonu. Długo nie mogła go znaleźć, ale wreszcie się okazało, że zostawiła go w łazience. Chwyciła iPhone'a do ręki i przygryzła wargę. Jeżeli Dean się nie zgodzi, ona poczuje się niekomfortowo. Poza tym, zna go tylko Riker i Savannah, chociaż nie do końca, bo Riker nawet nie zapamiętał jego imienia. Westchnęła i przyłożyła telefon do ucha. Po kilku sygnałach usłyszała szczęśliwy głos Deana.
- Halo? - zaczęła, przełykając ślinę.
- Tak?
- Hej Dean, ja um, mam dla Ciebie propozycję i um... - znów przełknęła ślinę i przyciągnęła nogi pod klatę piersiową. Objęła wolną ręką swoje kolana i kontynuowała - Chciałbyś może polecieć jutro do Hiszpanii ze mną i moimi braćmi oraz ich dziewczynami?
- Gdzie? Wiesz Rydel, bardzo chętnie, gdyby nie fakt, że raczej nie uda mi się uzbierać kilku tysięcy do jutra... - powiedział, lekko rozbawiony.
- To wszystko jest opłacone, Dean, właśnie w tym rzecz. Osoba, która miała jechać zrezygnowała i zwolniło się miejsce. Jeśli Ty nie pojedziesz, to ja też nie, a wtedy wpłata za dwie osoby pójdzie się po prostu walić.
- To zbyt dużo, nigdy Wam tego nie oddam.
- Nie musisz, załóżmy, że to prezent. Zapłacisz mi tym, że musimy spać w jednym łóżku. - roześmiała się, a zaraz po niej Lemon.
- Czy to Jace zrezygnował? - zapytał, a Rydel przygryzła wargę, rzucając krótkie ,,tak"
- Co za dupek. Dobra, pojadę. - Dziewczyna uśmiechnęła się i rozłączyła. Wróciła do pakowania swojej walizki. Schowała do nie resztę ubrań, które leżały poskładane na łóżku, a  następnie wrzuciła kosmetyczkę na samą górę. Zasunęła walizkę i znalazła  swojej garderobie najwygodniejszy plecak jaki miała. Spakowała do niego książkę, słuchawki, wodę i inne rzeczy potrzebne jej do samolotu. Następnie odłożyła i plecak i walizkę obok łóżka. Wysłała Deanowi SMS ze szczegółami i poszła pod prysznic. Umyła się bardzo szybko, bo była naprawdę zmęczona. Następnie  zmyła makijaż, szybko żałując, że robi to dopiero po prysznicu. Tusz rozmazał jej się tak bardzo, że wyglądała jak panda. Po wieczornej toalecie zeszła jeszcze na dół, do salonu, ponieważ jej rodzina zamawiała pizzę na kolację, a ona nie mogła z tego zrezygnować. Zjadła kilka kawałków, ale w połowie następnego była tak pełna, że oddała go Rocky'emu, który zjadł go z wielką chęcią. Następnie pożegnała się z rodziną i wróciła do siebie. Umyła zęby i sprawdziła czy na pewno ma nastawiony budzik, a na wszelki wypadek ustawiła jeszcze jeden, pięć minut później niż poprzedni. Położyła się do łóżka i zanim zasnęła próbowała sobie przypomnieć, czy na pewno wszystko spakowała. Zapadła w sen, sama nie wiedziała kiedy.

   Następnego dnia obudził ją dopiero drugi budzik. Wstała z łóżka i ledwo żywo zeszła na dół. Była 4:20, a ona jadła właśnie płatki, próbując nie denerwować się, kiedy Rocky dźgał ją w brzuch. Do kuchni weszła Maia, pytając Rocky'ego, czemu jej nie obudził. Po tym, jak Rydel zjadła, poszła do swojego pokoju, mijając przy tym na schodach Rikera i Savnnah, którzy tylko uśmiechnęli się do niej na przywitanie. Blondynka weszła do łazienki i wzięła bardzo szybki, zimny prysznic. Później umyła zęby, a pastę i szczoteczkę wrzuciła do walizki. Założyła czarne getry i sweterek, bo to było najwygodniejsze. Włosy spięła w kucyk, a twarz posmarowała jedynie kremem. Nie malowała się, bo i po co? Założyła plecak i zeszła po schodach. Na dole czekał już na nią Dean ze swoją walizką, a także Courtney i Ross wreszcie zeszli na dół. Rydel przytuliła Deana, który zdawał się już poznać z całą jej rodziną.
- Mógłbyś znieść moją walizkę? Jest bardzo ciężka. - mruknęła, a on tylko przytaknął. Zaprowadziła Lemona do jej pokoju, po czym zamknęła go i zeszli razem na dół. Chłopcy zabrali wszystkie walizki i zapakowali je do busa swojego taty, bo to on ich zawoził na lotnisku. Na miejscu byli pół godziny przed odlotem samolotu. Riker i Rocky załatwili wszystko co potrzeba, a czterdzieści minut później, po pożegnaniu się z tatą wszyscy zajmowali swoje miejsca w samolocie. Każdy z braci Rydel usiadł ze swoją dziewczyną, a ona sama z Deanem. Na początku pisała SMSy z Maią, ale później Mitchell usnęła. Rydel spojrzała na Deana, który siedział z słuchawkami w uszach i wyjęła mu jedną. Otworzyła szerzej oczy, kiedy usłyszała ,,All night".
- Słuchasz piosenek mojego zespołu? - zaśmiała się, a on tylko przytaknął. Większa część podróży minęła im na słuchaniu muzyki, a później Rydel zasnęła na ramieniu swojego przyjaciela. Została obudzona przed samym lądowaniem. Po wyjściu z samolotu wszyscy wsiedli do trzech innych taksówek, gdyż do jednej by się nie zmieścili. Taksówki zawiozły ich pod sam hotel, gdzie Riker odebrał klucze i rozdał je każdemu.
- 503. - mruknął Ross do Courtney, ale Rydel, która to usłyszała od razu odwróciła się w ich stronę.
- My mamy 505, to niedaleko siebie. -  uśmiechnęła się i przytuliła Courtney. Riker i Savanah oraz Rocky z Maią mieli pokoje piętro wyżej. Wszyscy byli tak zmęczeni, że pierwsze co zrobili to poszli do swoich pokoi i umówili się, że spotkają się dopiero na kolacji, na której będą już tylko oni, bo wszyscy inni dawno śpią.
Po  otworzeniu drzwi do pomieszczenia, w którym ma spać Rydel i Dean, oboje jęknęli z zachwytem. Salon był ogromny utrzymany w złotych odcieniach. W jednej ze ścian rozciągał się wielki balkon za szklanymi drzwiami. Rydel wyszła na niego, podziwiając  morze. Lecieli tu naprawdę długo i jedyne o czym każdy marzył to sen. Lynch wzięła szybki prysznic i założyła getry  oraz starą koszulkę Ellingtona, w których miała spać. Postanowiła, że pójdzie na kolację w piżamie. Później pod prysznic poszedł Dean, a wyszedł stamtąd w szarych dresach, z mokrymi włosami.
- Nie żartowałaś z tym, że będziemy spać w jednym łóżku. - zauważył, wchodząc do sypialni, która wyglądała prawie tak samo jak salon, tyle tylko, że miała większe łóżko.
- Nie, ale jeśli Ci to przeszkadza to mogę spać w kanapie na salonie. - powiedziała, a on pokręcił głową, zakładając przez głowę koszulkę.
- Nie przeszkadza. - mruknął, a później zeszli na dół.
Po kolacji od razu rzucili się na łóżko i tak zasnęli.

    Następnego dnia kiedy Rydel się obudziła Deana nie było obok niej, ale znalazła go siedzącego w salonie na kanapie i oglądającego telewizję. Uśmiechnął się do niej kiedy ją zobaczył, a ona odwzajemniła jego gest. Weszła do łazienki i umyła zęby oraz twarz. Założyła różową koszulkę w białe kropki z krótkim rękawkiem i dżinsowe ogrodniczki. Na głowę nałożyła full capa, daszkiem do tyłu i okulary w kształcie serduszek. Chwilę pomęczyła się z zawiązaniem czarnej bandamki na swoim nadgarstku, ale udało jej się to. Ukryła korektorem cienie pod oczami, a rzęsy pogrubiła i wydłużyła tuszem. Musnęła usta różowym błyszczkiem i użyła kokosowych perfum, po czym odłożyła swoją kosmetyczkę do szafki z lustrem nad umywalką. Rozczesała włosy i wyprostowała je, po czym zeszła razem z Deanem na śniadanie. Wszyscy już na nich czekali, spożywając swoje jedzenie na zewnątrz, ponieważ było bardzo gorąco.
- No brawo, udało Wam się dołączyć, już myślałem, że zobaczymy się dopiero na kolacji. - zaśmiał się Rocky, sięgając po kromkę chleba. Rydel tylko przewróciła oczami.
- To Twoja siostra się tyle szykowała. - rzucił ze śmiechem Lemon, zerkając na swoją przyjaciółkę, która posłała mu rozbawione spojrzenie.
- Planujemy iść na plażę, chyba, że macie inne propozycje. - powiedziała Courtney, a ciszę wzięła za odpowiedź.
- Ja chyba pójdę się po prostu gdzieś przejść,  - uśmiechnęła się smutno Rydel, zdając sobie sprawę, że założenie kostiumu oznacza pokazanie ran.
- Myślę, że pójdę z nią. - Dean położył swoją rękę na rękę Rydel pod stołem, pokazując jej, że jest przy niej. Riker rzucił im dziwne spojrzenie, ale niczego nie skomentował. I tak po śniadaniu wszyscy poszli na plażę, a Rydel z Deanem wrócili do pokoju, żeby Lynch mogła zabrać swoją torebkę. Później poszli na rynek, oglądając wystawy sklepów, a uśmiechy nie znikały z ich twarzy.
- Posłuchałaś mojej rady. - głos Deana odwrócił uwagę Delly od sukienki za szybą. Spojrzała na niego zdezorientowana i zmarszczyła brwi.
- O co Ci chodzi?
- Co do bandamki. Wiesz, nadal nie wiem, dlaczego to robisz. Przez cały tydzień nie pójdziesz na plażę, żeby tylko ukryć blizny? Czy ktoś oprócz mnie wie, co robisz?
- Riker i rodzice. - powiedziała, ciesząc się, że ma na nosie okulary przeciwsłoneczne, bo w ten sposób Lemon nie mógł zauważyć jej łzawiących oczu.
- I nic z tym nie robią?
- Myślą, że przestałam. Kiedy mój psycholog im o tym powiedział bardzo mnie pilnowali. To dlatego zaczęłam ciąć też uda i kostki, bo oni sprawdzali tylko moje nadgarstki, a kiedy psycholog powiedział, że jest ze mną coraz lepiej to przestali mnie sprawdzać i wstrzymali moje wizyty u niego.
- Psycholog? - Dean zmarszczył brwi.
- Tak, mam stwierdzoną depresję. Ale ten lekarz to debil, nie zna się. Ja nie jestem chora. Wiesz, twierdzi, że ze mną coraz lepiej, a ja tylko udawałam, żeby się odwalił.
- Więc powiesz mi dlaczego to robisz? - dziewczyna tylko pokręciła głową na boki, a jej oczy zaczęły piec od wstrzymywanych łez. Dlaczego on o to pyta? To nie jego sprawa.
- A powiesz mi dlaczego Ty to robisz? - warknęła, odwracając się w jego stronę. Lemon wydawał się zaskoczony, bo nikt wcześniej nie poznał jego tajemnicy. Dopiero Rydel zauważyła blizny na jego nadgarstku, a przecież nikt nigdy na to nie patrzył. Nawet jeśli ktoś to zauważył to nie zwracał na to uwagi.
- Cóż, bo ja...ja na to zasługuję. Ale Ty nie. Jesteś zbyt...zbyt  ładna, zabawna i w ogóle...żeby to sobie robić. - mruknął, a Rydel zatkało. Nie chciała więcej o tym rozmawiać. Było jej smutno, a równocześnie była zła na przyjaciela, za to, że zaczął ten temat. - Te manekiny przypominają mi Ciebie. - dodał, wskazując na wystawę sklepową. Rydel się nie odezwała, tylko spojrzała na niego z pytającym wyrazem twarzy.
- Też nie umieją gotować. - dorzucił, chcąc rozładować atmosferę. Blondynka już miała się zaśmiać, ale przypomniała sobie, że jest zła. Dean zmierzył ją wzrokiem, po czym ruszyli dalej oglądać rynek, ale tak naprawdę żadne z nich nie miało już na to ochoty.


Na swoje usprawiedliwienie powiem, że w mojej głowie ten pomysł wydawał się ciekawszy.  Miało się wydarzyć coś ciekawego i mocnego (xD) ale stwierdziłam, że to będzie za wcześnie i musicie na to jeszcze poczekać. A żeby wynagrodzić rozdział (zbyt dużo dialogów, zbyt mało opisów) dodałam dwa zdjęcia Rydel, o to pierwsze miało obrazować jej stylizację, a ona jest taka idealna, Jezu. Miłego weekendu wszystkim :)
P.S wymyśliłam fajny cytat, który jest tytułem rozdziału. Podoba mi się on xd


sobota, 2 kwietnia 2016

Rozdział 14 - ,,Powiedz mi dlaczego się okaleczasz."

   Słońce leniwie wznosiło się nad Los Angeles, oblewając swoim ciepłem mieszkańców, rażąc swoim światłem ich twarze, zmuszając ich tym samym, aby wstali z łóżek. Rydel nie do końca się to podobało. Mogłaby zostać w łóżku tak długo jak się da. Podniosła się, aby opuścić rolety, ale później już nie mogła usnąć. Wstała więc i podeszła do swojej garderoby. Naszykowała sobie bluzkę z krótkim rękawem, ale później przypomniała sobie o ranach na swoim nadgarstku. Nikt nie może ich przecież zobaczyć, ale nie założy bluzy, bo jest na to za ciepło. Zastanowiła się przez chwilę i przypomniała sobie o swoich wszystkich bransoletkach, które dostała od fanów. Wróciła do garderoby i z najniższej półki wyjęła karton z podpisem ,,od fanów". Rozpłakała się widząc wszystkie drobne prezenty i przypominając sobie o ludziach, dla których była ważna. O ludziach, którzy byli ważni dla niej. O koncertach. O R5. O Ellingtonie. Wyjęła mniejsze pudełko, w którym miała naprawdę mnóstwo bransoletek. Wybrała kilka, które jej się podobały, ale zwróciła też uwagę na ilość, bo przecież miały one służyć do zasłonienia jej ran.

   - Wracasz do starego stylu? - zapytał Riker, wskazując ruchem głowy na nadgarstek Rydel. Kiedy była młodsza nosiła mnóstwo bransoletek, bo chciała, nie dlatego, że musiała. Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami, wracając do swojego telefonu. Napisała wiadomość do Jace'a czy nie chciałby się z nią spotkać, ale nie miał dziś czasu. Maia wychodziła dziś z Rockym, więc pozostał jej tylko Dean. Zadzwoniła do niego, a on odebrał po trzech sygnałach.
- Czemu mnie budzisz? - mruknął do słuchawki, a Rydel odruchowo spojrzała na zegar na ścianie.
- Jest 12. Myślałam, że może chciałbyś gdzieś wyjść albo coś.
- Na przykład? - zapytał już bardziej ożywiony, a Lynch zastanowiła się przez chwilę.
- Moglibyśmy pójść coś zjeść, może w restauracji, a potem się wymyśli.
- Okej, ja stawiam, o ile Ty nie będziesz gotowała.  - zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne. Za godzinę na mieście? - Dean rzucił tylko krótkie ,,tak" po czym się rozłączyli. Rydel była już gotowa do wyjścia, dlatego nie wiedziała co może robić przez następną godzinę. Wróciła do pokoju, a potem znów do salonu, tylko tym razem z lakierem. Włączyła w telewizji jakiś film i pochyliła się nad stolikiem, przejeżdżając po płytce paznokcia czarnym lakierem. Po pomalowaniu lewej ręki, wyciągnęła dłoń przed siebie podziwiając efekty. Z prawą ręką nie było już tak łatwo. Kiedyś nie było jej trudno malować lewą ręką, ale przez ponad pół roku nie malowała swoich paznokci. Kiedy skończyła przetarła dookoła skórki, ponieważ gdzieniegdzie wyjechała, ale i tak była zadowolona z efektu. Przez kolejne pół godziny czekała, aż lakier wyschnie, narzekając, że to niemożliwe, aby ten proces tyle trwał. Kiedy upewniła się, że na pewno nie zniszczy manicure wstała i ruszyła do przedpokoju. Włożyła swój telefon do kieszeni szortów, a na nos założyła okulary przeciwsłoneczne i wyszła, ruszając w stronę centrum.

   Dean był już na miejscu, a ona nie przejmowała się swoim spóźnieniem, a jedynie przytuliła swojego przyjaciela na powitanie. Potem ruszyli w stronę restauracji, zawzięcie dyskutując o tym, czy 12 to dobra pora na spanie. Kiedy dotarli na miejsce, zajęli miejsca na zewnątrz, bo było dziś naprawdę gorąco.
- Co zamawiasz? - zapytała Rydel, spoglądając na Deana znad menu.
- Może spaghetti. - zaśmiał się, a Lynch rzuciła w niego kawałkiem serwetki, wywołując jeszcze większy śmiech u Lemona. - Myślisz, że mają tu rozgotowany makaron ,,by Rydel Lynch"?
- Ugh, zamknij się. - mruknęła - Ja wezmę naleśniki. - uśmiechnęła się, po czym złożyli zamówienie, a wcześniej kelner przyniósł im dwie szklanki coli.
- Po co Ci tyle bransoletek? - spytał, spoglądając na ekran swojego telefonu.
- Bo mi się podoba.
- Jasne. Na następny raz polecam  bandamki. - odparł, a Rydel tylko przełknęła ślinę. Jakim cudem wie takie rzeczy? Przemknęło jej przez myśl, że może on też...nie, to niemożliwe. Kelner przyniósł ich zamówienia i zaczęli jeść w ciszy, która bardzo przeszkadzała Deanowi. Żałował, że zaczął temat bransoletek, mógł udawać, że nie wie o co chodzi. Ale przecież nie domyślił się po samych bransoletkach. Już na ich pierwszym spotkaniu miała podwinięte rękawy, odsłaniające jej rany. Chcąc przerwać ciszę nawinął makaron na widelec i powiedział:
- Spójrz Ryd, tak mniej więcej wygląda makaron, który nadaje się do zjedzenia.
- Ryd? - dziewczyna zmarszczyła brwi, biorąc łyka coli ze szklanki.
- Tak. Myślę, że to lepsze zdrobnienie dla osoby w Twoim wieku niż Delly.
- Ale nikt tak do mnie nie mówi.
- Cóż, w takim razie jestem pierwszy. Może teraz ludzie zaczną rozumieć, że nie masz sześciu lat.
- Pieprz się, Dean.
- Wiesz, chętnie, ale może nie teraz, bo mamy problem. - mruknął przeszukując kieszenie. Rydel patrzyła na niego z zaniepokojonym wyrazem twarzy, a on uśmiechał się do niej głupio, rezygnując z szukania czegoś w kieszeniach.
- Ta, no widzisz, nie zabrałem pieniędzy.
- Co? - pisnęła blondynka, przerażona, bo ona też nie miała przy sobie gotówki. - Co teraz?
- Kiedy powiem trzy to biegniemy.
- Słucham?
- Trzy! - krzyknął Dean, nie tłumacząc niczego Rydel. Wstał i zaczął biec przed siebie, a ona, nie wiedząc co tak właściwie robi biegła za nim. Był już daleko przed nią, ale dogoniła go, wyciągając rękę i splatając jego palce ze swoimi, aby się nie zgubić. Biegli przed siebie bez słowa, słysząc gdzieś w tle krzyki kelnera, aby się zatrzymali, czego oczywiście nie zrobili. Dean pociągnął Rydel w prawą stronę, skręcając i sam nie wiedział, gdzie biegną. Rozpoznał jednak, że to skrót na plażę i wiedział, gdzie się zatrzymają. Przy oceanie opadli na piasek, wciąż trzymając się za ręce i kiedy Rydel zdała sobie z tego sprawę, zabrała swoją dłoń, a jej policzki zaczęły piec. Oboje z Deanem dyszeli ciężko i nie mogli złapać oddechu. Kiedy Rydel się to wreszcie udało, roześmiała się, a Lemon patrzył na nią ocierając pot z czoła. Nigdy wcześniej nie przyszłoby jej do głowy, żeby uciec z restauracji nie płacąc za jedzenie.
- Jesteś chory. Nigdy Ci już nie zaufam, kiedy powiesz, że Ty płacisz. - zaśmiała się znowu, a chłopak tylko wzruszył ramionami.
- Teraz masz zabawne wspomnienie i to wszystko dzięki wspaniałemu mnie.
- Z Jace'm nie byłoby mowy o czymś takim.
- Z kim? - Dean zmarszczył brwi, podnosząc się do pozycji siedzącej i mrużąc oczy przez oślepiające słońce.
- Z moim chłopakiem. Pewnie załatwiłby to  jakiś sposób.
- A. On wydaje się być nudny.
- Bo jest. - uśmiechnęła się Lynch, przekładając swoje okulary z nosa na głowę, a Lemon, korzystając z okazji zdjął je z niej i założył na swój nos.
- Czemu z nim jesteś? - zapytał, czując ulgę, bo wreszcie mógł spojrzeć na nią nie będąc oślepianym.
- Bo Go kocham.
- Wcale nie. Może go lubisz, ale nie kochasz.
- Zapomniałam, że wiesz lepiej co czuję. - warknęła i wstała, otrzepując swoje pośladki z piasku. Chłopak poszedł w jej ślady, pytając wcześniej gdzie zamierzają teraz iść. Skończyli w domu Rydel, bo obojgu chciało się pić, ale przecież nie mieli pieniędzy, aby kupić wodę. Weszli do środka, a Dean stanął jak kołek na przedpokoju, nie wiedząc co powinien zrobić.
- Już jestem! - krzyknęła Rydel, ale odpowiedziała jej cisza. - Ta, widocznie nikogo nie ma w domu. - dodała i przeszła do kuchni, polecając Deanowi, żeby zrobił to samo. Wyjęła z lodówki wodę i rozlała ją do szklanek, a później docisnęła do nich cytryny i wrzuciła po listku mięty.
- Lodu? - zapytała, a Lemon przytaknął tylko, więc dorzuciła do obu szklanek po trzy kostki lodu. Podała jedną chłopakowi i oboje przeszli do salonu. Wypili swoje napoje właściwie jedynym duszkiem. Później postanowili zagrać  na playstation w grę, w której walczyli przeciwko sobie. Dean używał przeróżnych ruchów, podczas gry Rydel wciskała w kółko ten sam klawisz. Pierwsze dwie rundy przegrała Delly, na co Lemon od razu wybuchał śmiechem dokuczając jej.
- Chcesz jakieś fory czy coś? Ej, a może byś coś ugotowała? A czekaj, zapomniałem, że... - i nie dokończył, ponieważ poduszka uderzyła go w twarz. Spojrzał zmieszany na swoją przyjaciółkę i kiedy zdał sobie sprawę, że to ona go uderzyła, chwycił drugą poduszkę i oddał jej, ale dużo lżej. Bili się tak przez dobre kilka minut, podczas gdy Rydel uderzała Deana z całej siły, a on robił to na tyle delikatnie, żeby nic jej nie zabolało. Dziewczyna rzuciła się do ucieczki, ale niestety potknęła się o kabel od konsoli i wylądowała na podłodze i Dean zyskał przewagę, przyciągając ją do siebie za kostki.
- Masz łaskotki? -  zapytał, a ona szybko pokręciła głową, ale chłopak jej nie uwierzył. Zaczął łaskotać jej stopy, a ona kopała go z całych sił, prosząc, by przestał, ale był bezlitosny. W końcu usiadł okrakiem na jej udach, łaskocząc i dźgając jej brzuch.
- Nie, Dean, błagam, stop, proszę, uspokój się. - i w tym momencie Dean podniósł do góry ręce, ustępując.
- Okej, ale musisz coś dla mnie zrobić.
- Co takiego?
- Powiedz mi dlaczego się okaleczasz.
- To nie Twoja sprawa. -  warknęła - Zejdź ze mnie.
- Nie odpowiedziałaś mi.
- Nie muszę. Ja nie pytam o Twoje prywatne sprawy. Może inaczej sobie nie radzę? Dobrze wiesz co się stało z Ellingtonem. I wiesz kim dla mnie był. Cały świat wie. Teraz się domyśl, bystrzaku. - powiedziała i zepchnęła go z siebie. Wstała z podłogi,  a on poszedł w jej ślady i w tym samym czasie do domu wszedł Riker i Savannah. Cała czwórka spojrzała na siebie, a Dean poczuł się niekomfortowo. Nie spodziewał się, że ktokolwiek wejdzie do domu, a on kompletnie nie znał rodziny Rydel. Wtedy go olśniło i podszedł do jej brata.
- Jestem Dean. - powiedział i podał rękę Lynchowi i jego dziewczynie.
- Riker.
- Savannah. - uśmiechnęła się dziewczyna, puszczając dłoń Rikera i podając ją Deanowi.
- Zostajesz na obiad? - zapytał Riker, ale Lemon pokręcił głową.
- Dziękuję, może innym razem. Muszę się już zbierać. Cześć Rydel. - mruknął, a ona tylko machnęła mu na odchodne. Lemon założył buty i opuścił dom Lynchów, a Riker  zmierzył swoją siostrę wzrokiem.
- Kto to?
- Mój przyjaciel. - westchnęła i włączyła telewizję. Akurat leciał odcinek serialu ,,The Fosters", w którym gra Maia, więc blondynka chętnie zaczęła go oglądać, prosząc Boga, aby Riker nie zadawał więcej pytań.

Nie mam weny na notkę, wybaczcie mi. Przepraszam tylko, że rozdział dziś jest tak późno, ale pomagałam dziś mojej mamie przy bracie, bo jest chory, potem poszłam na dwór, a jak wróciłam to znów pomagałam i dopiero skończyłam.
22:22, ładnie się złożyło xD
Lubię ten rozdział, nie wiem dlaczego. Mam nadzieję, że Wy również? :) 
Template by Elmo