- Wracasz do starego stylu? - zapytał Riker, wskazując ruchem głowy na nadgarstek Rydel. Kiedy była młodsza nosiła mnóstwo bransoletek, bo chciała, nie dlatego, że musiała. Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami, wracając do swojego telefonu. Napisała wiadomość do Jace'a czy nie chciałby się z nią spotkać, ale nie miał dziś czasu. Maia wychodziła dziś z Rockym, więc pozostał jej tylko Dean. Zadzwoniła do niego, a on odebrał po trzech sygnałach.
- Czemu mnie budzisz? - mruknął do słuchawki, a Rydel odruchowo spojrzała na zegar na ścianie.
- Jest 12. Myślałam, że może chciałbyś gdzieś wyjść albo coś.
- Na przykład? - zapytał już bardziej ożywiony, a Lynch zastanowiła się przez chwilę.
- Moglibyśmy pójść coś zjeść, może w restauracji, a potem się wymyśli.
- Okej, ja stawiam, o ile Ty nie będziesz gotowała. - zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne. Za godzinę na mieście? - Dean rzucił tylko krótkie ,,tak" po czym się rozłączyli. Rydel była już gotowa do wyjścia, dlatego nie wiedziała co może robić przez następną godzinę. Wróciła do pokoju, a potem znów do salonu, tylko tym razem z lakierem. Włączyła w telewizji jakiś film i pochyliła się nad stolikiem, przejeżdżając po płytce paznokcia czarnym lakierem. Po pomalowaniu lewej ręki, wyciągnęła dłoń przed siebie podziwiając efekty. Z prawą ręką nie było już tak łatwo. Kiedyś nie było jej trudno malować lewą ręką, ale przez ponad pół roku nie malowała swoich paznokci. Kiedy skończyła przetarła dookoła skórki, ponieważ gdzieniegdzie wyjechała, ale i tak była zadowolona z efektu. Przez kolejne pół godziny czekała, aż lakier wyschnie, narzekając, że to niemożliwe, aby ten proces tyle trwał. Kiedy upewniła się, że na pewno nie zniszczy manicure wstała i ruszyła do przedpokoju. Włożyła swój telefon do kieszeni szortów, a na nos założyła okulary przeciwsłoneczne i wyszła, ruszając w stronę centrum.
Dean był już na miejscu, a ona nie przejmowała się swoim spóźnieniem, a jedynie przytuliła swojego przyjaciela na powitanie. Potem ruszyli w stronę restauracji, zawzięcie dyskutując o tym, czy 12 to dobra pora na spanie. Kiedy dotarli na miejsce, zajęli miejsca na zewnątrz, bo było dziś naprawdę gorąco.
- Co zamawiasz? - zapytała Rydel, spoglądając na Deana znad menu.
- Może spaghetti. - zaśmiał się, a Lynch rzuciła w niego kawałkiem serwetki, wywołując jeszcze większy śmiech u Lemona. - Myślisz, że mają tu rozgotowany makaron ,,by Rydel Lynch"?
- Ugh, zamknij się. - mruknęła - Ja wezmę naleśniki. - uśmiechnęła się, po czym złożyli zamówienie, a wcześniej kelner przyniósł im dwie szklanki coli.
- Po co Ci tyle bransoletek? - spytał, spoglądając na ekran swojego telefonu.
- Bo mi się podoba.
- Jasne. Na następny raz polecam bandamki. - odparł, a Rydel tylko przełknęła ślinę. Jakim cudem wie takie rzeczy? Przemknęło jej przez myśl, że może on też...nie, to niemożliwe. Kelner przyniósł ich zamówienia i zaczęli jeść w ciszy, która bardzo przeszkadzała Deanowi. Żałował, że zaczął temat bransoletek, mógł udawać, że nie wie o co chodzi. Ale przecież nie domyślił się po samych bransoletkach. Już na ich pierwszym spotkaniu miała podwinięte rękawy, odsłaniające jej rany. Chcąc przerwać ciszę nawinął makaron na widelec i powiedział:
- Spójrz Ryd, tak mniej więcej wygląda makaron, który nadaje się do zjedzenia.
- Ryd? - dziewczyna zmarszczyła brwi, biorąc łyka coli ze szklanki.
- Tak. Myślę, że to lepsze zdrobnienie dla osoby w Twoim wieku niż Delly.
- Ale nikt tak do mnie nie mówi.
- Cóż, w takim razie jestem pierwszy. Może teraz ludzie zaczną rozumieć, że nie masz sześciu lat.
- Pieprz się, Dean.
- Wiesz, chętnie, ale może nie teraz, bo mamy problem. - mruknął przeszukując kieszenie. Rydel patrzyła na niego z zaniepokojonym wyrazem twarzy, a on uśmiechał się do niej głupio, rezygnując z szukania czegoś w kieszeniach.
- Ta, no widzisz, nie zabrałem pieniędzy.
- Co? - pisnęła blondynka, przerażona, bo ona też nie miała przy sobie gotówki. - Co teraz?
- Kiedy powiem trzy to biegniemy.
- Słucham?
- Trzy! - krzyknął Dean, nie tłumacząc niczego Rydel. Wstał i zaczął biec przed siebie, a ona, nie wiedząc co tak właściwie robi biegła za nim. Był już daleko przed nią, ale dogoniła go, wyciągając rękę i splatając jego palce ze swoimi, aby się nie zgubić. Biegli przed siebie bez słowa, słysząc gdzieś w tle krzyki kelnera, aby się zatrzymali, czego oczywiście nie zrobili. Dean pociągnął Rydel w prawą stronę, skręcając i sam nie wiedział, gdzie biegną. Rozpoznał jednak, że to skrót na plażę i wiedział, gdzie się zatrzymają. Przy oceanie opadli na piasek, wciąż trzymając się za ręce i kiedy Rydel zdała sobie z tego sprawę, zabrała swoją dłoń, a jej policzki zaczęły piec. Oboje z Deanem dyszeli ciężko i nie mogli złapać oddechu. Kiedy Rydel się to wreszcie udało, roześmiała się, a Lemon patrzył na nią ocierając pot z czoła. Nigdy wcześniej nie przyszłoby jej do głowy, żeby uciec z restauracji nie płacąc za jedzenie.
- Jesteś chory. Nigdy Ci już nie zaufam, kiedy powiesz, że Ty płacisz. - zaśmiała się znowu, a chłopak tylko wzruszył ramionami.
- Teraz masz zabawne wspomnienie i to wszystko dzięki wspaniałemu mnie.
- Z Jace'm nie byłoby mowy o czymś takim.
- Z kim? - Dean zmarszczył brwi, podnosząc się do pozycji siedzącej i mrużąc oczy przez oślepiające słońce.
- Z moim chłopakiem. Pewnie załatwiłby to jakiś sposób.
- A. On wydaje się być nudny.
- Bo jest. - uśmiechnęła się Lynch, przekładając swoje okulary z nosa na głowę, a Lemon, korzystając z okazji zdjął je z niej i założył na swój nos.
- Czemu z nim jesteś? - zapytał, czując ulgę, bo wreszcie mógł spojrzeć na nią nie będąc oślepianym.
- Bo Go kocham.
- Wcale nie. Może go lubisz, ale nie kochasz.
- Zapomniałam, że wiesz lepiej co czuję. - warknęła i wstała, otrzepując swoje pośladki z piasku. Chłopak poszedł w jej ślady, pytając wcześniej gdzie zamierzają teraz iść. Skończyli w domu Rydel, bo obojgu chciało się pić, ale przecież nie mieli pieniędzy, aby kupić wodę. Weszli do środka, a Dean stanął jak kołek na przedpokoju, nie wiedząc co powinien zrobić.
- Już jestem! - krzyknęła Rydel, ale odpowiedziała jej cisza. - Ta, widocznie nikogo nie ma w domu. - dodała i przeszła do kuchni, polecając Deanowi, żeby zrobił to samo. Wyjęła z lodówki wodę i rozlała ją do szklanek, a później docisnęła do nich cytryny i wrzuciła po listku mięty.
- Lodu? - zapytała, a Lemon przytaknął tylko, więc dorzuciła do obu szklanek po trzy kostki lodu. Podała jedną chłopakowi i oboje przeszli do salonu. Wypili swoje napoje właściwie jedynym duszkiem. Później postanowili zagrać na playstation w grę, w której walczyli przeciwko sobie. Dean używał przeróżnych ruchów, podczas gry Rydel wciskała w kółko ten sam klawisz. Pierwsze dwie rundy przegrała Delly, na co Lemon od razu wybuchał śmiechem dokuczając jej.
- Chcesz jakieś fory czy coś? Ej, a może byś coś ugotowała? A czekaj, zapomniałem, że... - i nie dokończył, ponieważ poduszka uderzyła go w twarz. Spojrzał zmieszany na swoją przyjaciółkę i kiedy zdał sobie sprawę, że to ona go uderzyła, chwycił drugą poduszkę i oddał jej, ale dużo lżej. Bili się tak przez dobre kilka minut, podczas gdy Rydel uderzała Deana z całej siły, a on robił to na tyle delikatnie, żeby nic jej nie zabolało. Dziewczyna rzuciła się do ucieczki, ale niestety potknęła się o kabel od konsoli i wylądowała na podłodze i Dean zyskał przewagę, przyciągając ją do siebie za kostki.
- Masz łaskotki? - zapytał, a ona szybko pokręciła głową, ale chłopak jej nie uwierzył. Zaczął łaskotać jej stopy, a ona kopała go z całych sił, prosząc, by przestał, ale był bezlitosny. W końcu usiadł okrakiem na jej udach, łaskocząc i dźgając jej brzuch.
- Nie, Dean, błagam, stop, proszę, uspokój się. - i w tym momencie Dean podniósł do góry ręce, ustępując.
- Okej, ale musisz coś dla mnie zrobić.
- Co takiego?
- Powiedz mi dlaczego się okaleczasz.
- To nie Twoja sprawa. - warknęła - Zejdź ze mnie.
- Nie odpowiedziałaś mi.
- Nie muszę. Ja nie pytam o Twoje prywatne sprawy. Może inaczej sobie nie radzę? Dobrze wiesz co się stało z Ellingtonem. I wiesz kim dla mnie był. Cały świat wie. Teraz się domyśl, bystrzaku. - powiedziała i zepchnęła go z siebie. Wstała z podłogi, a on poszedł w jej ślady i w tym samym czasie do domu wszedł Riker i Savannah. Cała czwórka spojrzała na siebie, a Dean poczuł się niekomfortowo. Nie spodziewał się, że ktokolwiek wejdzie do domu, a on kompletnie nie znał rodziny Rydel. Wtedy go olśniło i podszedł do jej brata.
- Jestem Dean. - powiedział i podał rękę Lynchowi i jego dziewczynie.
- Riker.
- Savannah. - uśmiechnęła się dziewczyna, puszczając dłoń Rikera i podając ją Deanowi.
- Zostajesz na obiad? - zapytał Riker, ale Lemon pokręcił głową.
- Dziękuję, może innym razem. Muszę się już zbierać. Cześć Rydel. - mruknął, a ona tylko machnęła mu na odchodne. Lemon założył buty i opuścił dom Lynchów, a Riker zmierzył swoją siostrę wzrokiem.
- Kto to?
- Mój przyjaciel. - westchnęła i włączyła telewizję. Akurat leciał odcinek serialu ,,The Fosters", w którym gra Maia, więc blondynka chętnie zaczęła go oglądać, prosząc Boga, aby Riker nie zadawał więcej pytań.
Nie mam weny na notkę, wybaczcie mi. Przepraszam tylko, że rozdział dziś jest tak późno, ale pomagałam dziś mojej mamie przy bracie, bo jest chory, potem poszłam na dwór, a jak wróciłam to znów pomagałam i dopiero skończyłam.
22:22, ładnie się złożyło xD
Lubię ten rozdział, nie wiem dlaczego. Mam nadzieję, że Wy również? :)
22:22, ładnie się złożyło xD
Lubię ten rozdział, nie wiem dlaczego. Mam nadzieję, że Wy również? :)
Ej w ogóle Ryd kojarzy mi się z takim rydzem ;p I wiesz co? Mnie też się podoba ten rozdział ;p
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział :D
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej zaczynam przekonywać się do Deana. Pasuje do Rydel <3 A ta akcja w restauracji XD Myślałam, że pójdzie do bankomatu, albo wróci się do domu po kasę, a tu uciekł XD
Czekam na next :3
P.S. U mnie czeka nowy post :)
Pozdrawiam,
Inna
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńUcieczka z restauracji bez płacenia - czemu nie ;)
Coś mi się wydaje, że między Rydel i Deanem jeszcze coś zaiskrzy, ale to tylko moje przypuszczenia ;)
Pozdrawiam, zapraszam do siebie i czekam na next <3
Nie myśl, że zapomniałam o twoim blogu. Co to to nie!
OdpowiedzUsuńDean i Del? Shippuję.
The Fosters <3 jak ja uwielbiam ten serial. Szkoda tylko, że mam tak mało czasu na oglądanie.
:(
Zmykam na nauki.
Buziaczki<3