- Jestem pewna.
- Na sto procent?
- Maia!
- No co, wolę się upewniać. - mruknęła Mitchell, patrząc niepewnie na przyjaciółkę. Trudno było uwierzyć, że tak nagle postanowiła zrobić coś nowego. Coś aż tak nowego. Dziewczyny już wychodziły z domu Rydel, która obiecała sobie, że jak przekroczy próg domu powrotu nie będzie. Blondynka się stresowała, ale obiecała sobie, że zmieni w swoim życiu cokolwiek, nawet jeśli to będzie tak mała rzecz. Spojrzała na Maię i tyrpnęła ją łokciem. Dziewczyny miały w zwyczaju zaczepianie się i dokuczanie sobie na wszystkie możliwe sposoby. Nagle w kieszeni Rydel zawibrował telefon, zwiastując nową wiadomość.
Od: Dean
Nie mogę uwierzyć, że się zdecydowałaś :D
Dziewczyna uśmiechnęła się mimowolnie i zaczęła wstukiwać odpowiedź. Niestety Maia wyrwała jej telefon i wsunęła go do kieszeni swojej torebki.
- Przypominam Ci, że masz chłopaka. - mruknęła patrząc na blondynkę.
- Ja Ci przypominam, że Dean to tylko dobry kolega. - warknęła Rydel odwracając głowę w drugą stronę.
- On mi się nie podoba, jeszcze będą przez niego kłopoty.
- Jace'a też nie lubisz.
- Chyba nie lubię żadnego chłopaka, który się koło ciebie kręci. Jeśli któryś by Cię zranił, ja zraniłabym jego. - powiedziała Maia, a na jej twarzy pojawił się sadystyczny uśmieszek. Rydel zmarszczyła brwi, kręcąc głową. - Ale już Jace jest lepszy od tego Deana.
- Ty nie lubisz żadnego chłopaka, który się koło mnie kręci, więc mam się z żadnym nie spotykać. Ja nie lubię Twojego chłopaka, a i tak jesteście razem.
- Ale mój chłopak to Twój brat.
- A, no tak.
- Poza tym, nie zabraniam Ci się z nimi spotykać! Mówię tylko, że ich nie lubię. - Rydel już tego nie skomentowała, tylko weszła do autobusu, a zaraz za nią jej przyjaciółka. Cała droga minęła im w ciszy. Kiedy były na miejscu Rydel wzięła kilka głębokich oddechów i pchnęła drzwi, wchodząc do środka. Piercing. Nigdy nie spodziewała się, że się na to zdecyduje. Podeszła do kobiety, która wydawała się być niewiele starsza od nich i powiedziała, co ma zamiar zrobić. Następnie położyła się na fotelu, a piercerka wytłumaczyła jej jak będzie przebiegał ,,zabieg". Lynch podwinęła koszulkę, zaciskając dłonie na materiale i zamknęła oczy. Wydawało jej się, że ból będzie o wiele mniejszy, ale przynajmniej krótko to trwało. Kiedy otworzyła oczy w jej pępku tkwił już śliczny kolczyk, a ona odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się do Mai. Kobieta, która robiła Rydel kolczyka teraz tłumaczyła jak należy o niego dbać i obie dziewczyny uważnie jej słuchały. Później zapłaciły i wyszły na zewnątrz.
- Bardzo bolało? - zapytała Mitchell, a Rydel tylko kiwnęła głową.
- Rydel, brałaś leki? - zapytała Stormie, spoglądając na córkę znad gazety.
- Dajcie mi spokój z tymi lekami. Nie mam depresji! - warknęła i poszła do swojego pokoju. Oh, jak ją to irytowało. Tak dawno nikt nie pytał o te leki, a teraz znów ktoś sobie przypomniał. Ona miała inne pomysły na radzenie sobie z jej złym samopoczuciem. Jeden z tych pomysłów leżał skryty w szufladzie, pod ubraniami w jej pokoju. Właśnie tam go teraz szukała. Ostatnio spodobała jej się marihuana. Sophia cały czas pokazywała jej coś nowego, a teraz pokazała to. Kilka zaciągnięć i od razu czułą się lepiej. Śmianie się, wygłupianie? To tylko przykrywka. Nic jej nie minęło. Czuła się tak samo źle jak na początku. Rydel wstała, aby uchylić okno. W końcu w jej domu jest cała rodzina, a ona jakby nigdy nic pali marihuanę. Uśmiechnęła się pod nosem przechodząc do łazienki. Tam, z lustra spoglądała na nią dziewczyna o czerwonych, przeszklonych oczach i o powiększonych źrenicach.
- Cholera. - zaśmiała się cichutko, a kiedy znów była w pokoju sięgnęła po okulary przeciwsłoneczne i założyła je na nos. Przykrywały przekrwione gałki oczne, co ją szczerze uradowało. Wybuchnęła śmiechem i czuła się tak cudownie. Przecież założenie okularów było naprawdę świetnym pomysłem i była dumna z siebie, że na niego wpadła.
- Rydel, nie wiesz może...czemu nosisz okulary w domu? - Riker, który właśnie wszedł do pokoju spojrzał na siostrę zdezorientowany. Ona tylko zaśmiała się i wyjęła z kieszeni komórkę.
- Robię selfie, zrób je ze mną! - krzyknęła, a jej brat tylko pokręcił głową i wyszedł. Nie mogła opanować śmiechu. Śmiała się ze wszystkiego, na co spojrzała. Bardzo zgłodniała, ale bała się zejść na dół, bo zbyt podejrzanie się zachowywała. Postanowiła jednak zaryzykować. Zaburczało jej w brzuchu, za który odruchowo się złapała. Przyłożyła palec do ust, pokazując, że ma się uciszyć. Zeszła uśmiechnięta do kuchni i przygotowywała sobie kanapki. Spotkała tam też Rylanda, a potem Rossa i każdy z nich zapytał o jej okulary, a ona za każdym razem odpowiadała inaczej i bardziej bez sensu niż poprzednio.
- Zjesz to wszystko? - zapytał Mark, spoglądając na talerz córki, który był pełny kanapek.
- Jestem głodna, więc pewnie tak. Patrz jak się uśmiecha. - wskazała na kanapkę z serem, na której keczupem nakreśliła oczy i uśmiech.
- Tak, super. - odpowiedział ojciec wymijająco i wyszedł, a Rydel ruszyła do swojego pokoju z talerzem pełnym kanapek. Tak jak powiedziała, zjadła je wszystkie, słuchając przy tym piosenek dla dzieci i śpiewając je tak głośno, że Rocky przyszedł do niej dwa razy prosząc, aby była ciszej.
Jej powieki robiły się coraz cięższe i czuła, że zaraz zaśnie. Postanowiła wziąć gorący, szybki prysznic, po którym przebrana w pidżamę położyła się w łóżku i leżała tak, patrząc na sufit, na którym ciągle pojawiały się nowe wzorki. Każdy o innym kolorze, kształcie i wielkości. Próbowała je zliczyć, ale nie potrafiła, bo ciągle znikały. Uśmiech zaczął powoli schodzić z jej twarzy, ustępując miejsca zmęczeniu, jej powieki opadały. Próbowała z tym walczyć, ale na próżno. Dotknęła swojego kolczyka w pępku przez chwilę jeszcze się ekscytując posiadaniem go, a potem odpłynęła. Ta noc był chyba pierwszą, kiedy nie śniły jej się same koszmary. Dziś ciągle pojawiały się cudowne marzenia senne. A ona spała jak zabita. Nic nie było w stanie jej obudzić. Czuła się lekka jak piórko. Czuła się cudownie, nawet kiedy spała.
- Bardzo bolało? - zapytała Mitchell, a Rydel tylko kiwnęła głową.
- Rydel, brałaś leki? - zapytała Stormie, spoglądając na córkę znad gazety.
- Dajcie mi spokój z tymi lekami. Nie mam depresji! - warknęła i poszła do swojego pokoju. Oh, jak ją to irytowało. Tak dawno nikt nie pytał o te leki, a teraz znów ktoś sobie przypomniał. Ona miała inne pomysły na radzenie sobie z jej złym samopoczuciem. Jeden z tych pomysłów leżał skryty w szufladzie, pod ubraniami w jej pokoju. Właśnie tam go teraz szukała. Ostatnio spodobała jej się marihuana. Sophia cały czas pokazywała jej coś nowego, a teraz pokazała to. Kilka zaciągnięć i od razu czułą się lepiej. Śmianie się, wygłupianie? To tylko przykrywka. Nic jej nie minęło. Czuła się tak samo źle jak na początku. Rydel wstała, aby uchylić okno. W końcu w jej domu jest cała rodzina, a ona jakby nigdy nic pali marihuanę. Uśmiechnęła się pod nosem przechodząc do łazienki. Tam, z lustra spoglądała na nią dziewczyna o czerwonych, przeszklonych oczach i o powiększonych źrenicach.
- Cholera. - zaśmiała się cichutko, a kiedy znów była w pokoju sięgnęła po okulary przeciwsłoneczne i założyła je na nos. Przykrywały przekrwione gałki oczne, co ją szczerze uradowało. Wybuchnęła śmiechem i czuła się tak cudownie. Przecież założenie okularów było naprawdę świetnym pomysłem i była dumna z siebie, że na niego wpadła.
- Rydel, nie wiesz może...czemu nosisz okulary w domu? - Riker, który właśnie wszedł do pokoju spojrzał na siostrę zdezorientowany. Ona tylko zaśmiała się i wyjęła z kieszeni komórkę.
- Robię selfie, zrób je ze mną! - krzyknęła, a jej brat tylko pokręcił głową i wyszedł. Nie mogła opanować śmiechu. Śmiała się ze wszystkiego, na co spojrzała. Bardzo zgłodniała, ale bała się zejść na dół, bo zbyt podejrzanie się zachowywała. Postanowiła jednak zaryzykować. Zaburczało jej w brzuchu, za który odruchowo się złapała. Przyłożyła palec do ust, pokazując, że ma się uciszyć. Zeszła uśmiechnięta do kuchni i przygotowywała sobie kanapki. Spotkała tam też Rylanda, a potem Rossa i każdy z nich zapytał o jej okulary, a ona za każdym razem odpowiadała inaczej i bardziej bez sensu niż poprzednio.
- Zjesz to wszystko? - zapytał Mark, spoglądając na talerz córki, który był pełny kanapek.
- Jestem głodna, więc pewnie tak. Patrz jak się uśmiecha. - wskazała na kanapkę z serem, na której keczupem nakreśliła oczy i uśmiech.
- Tak, super. - odpowiedział ojciec wymijająco i wyszedł, a Rydel ruszyła do swojego pokoju z talerzem pełnym kanapek. Tak jak powiedziała, zjadła je wszystkie, słuchając przy tym piosenek dla dzieci i śpiewając je tak głośno, że Rocky przyszedł do niej dwa razy prosząc, aby była ciszej.
Jej powieki robiły się coraz cięższe i czuła, że zaraz zaśnie. Postanowiła wziąć gorący, szybki prysznic, po którym przebrana w pidżamę położyła się w łóżku i leżała tak, patrząc na sufit, na którym ciągle pojawiały się nowe wzorki. Każdy o innym kolorze, kształcie i wielkości. Próbowała je zliczyć, ale nie potrafiła, bo ciągle znikały. Uśmiech zaczął powoli schodzić z jej twarzy, ustępując miejsca zmęczeniu, jej powieki opadały. Próbowała z tym walczyć, ale na próżno. Dotknęła swojego kolczyka w pępku przez chwilę jeszcze się ekscytując posiadaniem go, a potem odpłynęła. Ta noc był chyba pierwszą, kiedy nie śniły jej się same koszmary. Dziś ciągle pojawiały się cudowne marzenia senne. A ona spała jak zabita. Nic nie było w stanie jej obudzić. Czuła się lekka jak piórko. Czuła się cudownie, nawet kiedy spała.
Ja naprawdę nie potrafię opisać jak bardzo nie lubię ostatnich rozdziałów. Nie wiem czemu, nie podobają mi się i koniec. Poza tym zawsze pisze mi się tak ,,lekko". A dziś totalna masakra. Pisałam ten rozdział cały dzień, a nadal mnie nie zadowala, a na dodatek jest krótki, za co przepraszam, ale nie dam rady nic dłuższego. Doskwiera mi w tym tygodniu brak weny, bo ilekroć próbowałam się za to zabrać, odkładałam znów pustą notkę. Mam nadzieję, że chociaż następny mi się spodoba. Ale liczę na to, że Wam spodoba się też ten, bo Wasza opinia jest najważniejsza. W sumie to jest tak, że podoba mi się mój pomysł na ten rozdział, ale słabo go przedstawiłam. Ale to przez ten brak weny. '
Zmieniając temat to już mam zaplanowany cały rok po skończeniu technikum (jestem w drugiej gimnazjum xd). A to wszystko dzięki Innej Inaczej, która pokazała mi czym jest Au Pair. Gdyby nie ona to pewnie bym się o tym nie dowiedziała i nadal żyła przekonaniem, że moje marzenie o wyjeździe do USA jest niemożliwe, a jednak. Dodatkowo zarobić można sporą sumę za...właściwie łatwą pracę. Także uwaga mam zaplanowane następne sześć lat. W sumie to całe życie, bo po powrocie z USA mam zamiar realizować się jako fotograf, ale zobaczymy co ogólnie mi z tego wyjdzie.
Ale długa notka, masakra. Chciałbym Wam jeszcze życzyć smacznego jajka i mokrego dyngusa! ^^
Zmieniając temat to już mam zaplanowany cały rok po skończeniu technikum (jestem w drugiej gimnazjum xd). A to wszystko dzięki Innej Inaczej, która pokazała mi czym jest Au Pair. Gdyby nie ona to pewnie bym się o tym nie dowiedziała i nadal żyła przekonaniem, że moje marzenie o wyjeździe do USA jest niemożliwe, a jednak. Dodatkowo zarobić można sporą sumę za...właściwie łatwą pracę. Także uwaga mam zaplanowane następne sześć lat. W sumie to całe życie, bo po powrocie z USA mam zamiar realizować się jako fotograf, ale zobaczymy co ogólnie mi z tego wyjdzie.
Ale długa notka, masakra. Chciałbym Wam jeszcze życzyć smacznego jajka i mokrego dyngusa! ^^