- Po co go tu przyprowadziłaś? - zapytała Sophii z jadem w głosie. - Nawet nie umie się przywitać jak cywilizowany człowiek.
- Daj spokój, Delly...
- Delly? - roześmiał się Lemon, podnosząc wzrok z ekranu komórki na blondynkę.
- Jak Ci się coś nie podoba to nikt Cię tu na siłę nie trzyma.
- Nie podoba mi się Twoje przezwisko. Ile Ty masz lat, żeby tak do Ciebie mówić? 6? - nabijał się z Rydel, ale ona starała się go ignorować. Niestety nie należała do ludzi, którzy jak im się coś nie podoba to siedzą cicho, więc zatrzymała się wpół kroku i odwróciła w stronę Deana, który okazał się być zbyt blisko niej, bo uderzyła czołem w jego klatkę piersiową. Naburmuszona odsunęła się od niego i uniosła wzrok, żeby spojrzeć mu w oczy. Na jej nieszczęście był on niej wyższy i ciężko wyglądać poważnie i groźnie, kiedy kłócisz się z osobą wyższą od Ciebie.
- A Ty ile masz lat, co?
- Jest rok młodszy od Ciebie. - wtrąciła Sophia.
- No proszę, więc może byś się zachowywał, co? Nie twój zasrany interes, jak się ludzie do mnie zwracają. Mam przynajmniej na tyle normalne imię, że można z niego zrobić jakieś zdrobnienie, a Ty? Co to w ogóle za imię, Dean? Twoi rodzicie nie mieli pomysłu czy jak? - warknęła, stukając go w klatkę piersiową. On znów się roześmiał, ale po chwili odpowiedział:
- Nie wiem, nie znam ich. - i wyminął Rydel, pozostawiając ją w osłupieniu i z otwartymi ustami na środku chodnika. Czuła jak robi się cała czerwona i była wściekła na siebie. Z drugiej jednak strony Dean nie wydawał się przejmować tym, że nie zna swoich rodziców. Zachował się, jakby było mu to obojętne.
- Wszystko w porządku? - głos Sophii wyrwał Rydel z przemyśleń.
-
- Nie wspominałam Ci, ale jesteśmy z domu dziecka. Kiedy tam trafiliśmy on miał roczek, a ja kilka tygodni. Nie wiadomo co z naszymi rodzicami, ale jakoś nas to za bardzo nie interesuje, więc nie przejmuj się.
-
- To mój brat, proszę Rydel. Rozstał się z dziewczyną i siedzi od tygodni w domu, załamany. Chciałam, żeby gdzieś wyszedł i chociaż na chwilę o niej zapomniał.
- Ciekawe czemu go zostawiła. - mruknęła Rydel pod nosem, mierząc wzrokiem kroczącego przed nim Deanem. Czuła, że ta kłótnia, która się między nimi odbyła nie była ostatnią, ale współczuła chłopakowi, bo doskonale wiedziała jak boli rozstanie z ukochaną osobą. Nieważne w jaki sposób, ważne, że to rozstanie. Cała trójka zaszła do chińskiej restauracji i każdy z nich zamówił coś innego. W czasie oczekiwania na jedzenie Rydel czuła się nieswojo, gdyż rodzeństwo Lemon spędzało cały ten czas na swoich telefonach.
- O Boże! - zerwała się nagle Sophia, rzucając na stół pieniądze i przewieszając torebkę przez ramię. - Przepraszam Was, ale muszę pilnie wyjść. Tutaj są pieniądze za moją porcję, mam nadzieję, że poradzicie sobie beze mnie. - i chwilę później już jej nie było. Rydel spojrzała ze zdziwieniem na Deana, który wreszcie oderwał się od telefonu i patrzył na nią z takim samym zaskoczeniem, jak ona na niego. Jej nogi zaczęły dygotać, a dłonie stawały się wilgotne. Była bardzo zestresowana. Potrafiła postawić na swoim, ale mimo wszystko była nieśmiała. A teraz miała siedzieć sam na sam z chłopakiem, z którym się pokłóciła. Miała wrażenie, że za chwilę znów się pokłócą i tego się bała. Westchnęła, próbując udawać, że wszystko w porządku i zaczęła bawić się kosmykiem swoich włosów.
Kelner przyniósł ich zamówienia, które oboje zaczęli jeść w ciszy, spoglądając na siebie co jakiś czas.
- Przepraszam Cię za ten tekst o rodzicach. - rzuciła wreszcie Rydel, a dość długo się na to zbierała. Dean spojrzał na nią zaskoczony, ale wzruszył ramionami.
- Nie przejąłem się tym. - mruknął i znów jedli w ciszy. Lynch co chwilę sprawdzała godzinę, zastanawiając się ile czasu minęło odkąd tak siedzą. Była znudzona, a na dodatek rozdrażniona tą napiętą atmosferą. Przeprosiła Lemona i wyszła do toalety, gdzie poprawiła fryzurę i makijaż. Chciała w jakikolwiek sposób umilić sobie czas. Zaczęła wymyślać wymówki, aby wyjść z restauracji, ale kiedy wróciła do stolika, Dean sam zaproponował, aby już się zbierali. Na zewnątrz Rydel ruszyła w swoją stronę, ale brat Sophii złapał ją za nadgarstek, prosząc, aby poczekała.
- Co? - mruknęła niezbyt przyjaźnie, o czym się chwilę później zorientowała, ale Lemon wydawał się być tym niewzruszony. Szatyn westchnął i odpowiedział:
- Nie puszczę Cię samej do domu kiedy jest tak ciemno. Odprowadzę Cię czy coś. Ewentualnie zamówię Ci taksówkę, ale sama nie wrócisz.
- Mam kasę na taksówkę. - blondynka wyrwała mu swój nadgarstek po czym kontynuowała - Ale wolę się przejść. - a kiedy ruszyła przed siebie, Dean poszedł za nią. Była zaskoczona tym, że powiedział to poważnie i naprawdę ma zamiar teraz odprowadzić ją do domu, bo w końcu przez godzinę w restauracji nie odezwał się do niej nawet słowem.
- Zimno Ci? - zapytał, kiedy zauważył, że Delly drży. Dziewczyna przewróciła oczami i kiwnęła głową.
- To mogłaś się ubrać. - roześmiał się. - Poza tym jest przecież ciepło. - Dziewczyna tylko zmierzyła wzrokiem jego grubą bluzę i już miała coś odpowiedzieć, ale się powstrzymała, widząc, że jest już przed domem. Podziękowała Deanowi za odprowadzenie jej i zirytowana weszła do środka, gdzie swoimi podskokami i szczekaniem przywitał ją Azor. Westchnęła, kiedy zorientowała się, że nie był on jeszcze na spacerze, więc po cichu poszukała smyczy i zapięła na nią psa. Przed wyjściem wzięła jeszcze swoją kurtkę, aby tym razem nie zmarznąć. Postanowiła przejść się do parku z psem, gdyż o tej porze już nikogo tam nie ma.
Kiedy była już na miejscu i upewniła się, że w parku jest pusto, spuściła Azora ze smyczy. Przez chwilę porzucała mu patyk, a potem pies zajął się sobą. Ona natomiast usiadła na ławce, spoglądając na niego co jakiś czas.
Rydel przymknęła oczy i wzięła głęboki wdech, a kiedy uchyliła powieki i ostatni raz spojrzała na gwiazdy zrozumiała, że w jej życiu jeszcze wiele się zmieni.
- Azor! - zawołała, a jej przyjaciel od razu znalazł się u jej boku i razem wrócili do domu.
Kolejny rozdział, którego nie lubię XD Ale poznaliście Deana, który jest tutaj wyżej na gifie XD Nie obrażę się, jeśli się Wam nie spodoba, nawet się nie zdziwię. Jeśli są jakieś błędy to poprawię je później, teraz idę odpowiadać na nominacje do LBA *_* JEZU, DZIĘKUJĘ WAM ZA NIE <3
I za komentarze rzecz jasna też dziękuję :*
Rozdział super :) Podoba mi się.
OdpowiedzUsuńDean jest całkiem, całkiem ;)
Pozdrawiam, zapraszam do siebie i czekam na next ♡
Moja kochana Kamilo, dlaczego nie lubisz tego rozdziału?
OdpowiedzUsuńJest super. Mi się bardzo podoba.
Deana..troszeczkę kojarzę z ROOM94. Lubię ten zespół.
Czekam na kolejny. Szybko <3
Buziaczki <3
A walnął Cię ktoś kiedyś?? Ten rozdział jest mega :* nw co jeszcze mogę powiedzieć :* ale Ty dobrze znasz moje zdanie na ten temat :*
OdpowiedzUsuńTobie się większość rozdziałów nie podoba a są świetne więc się lecz ;p Rozdział świetny ♥
OdpowiedzUsuń