sobota, 19 marca 2016

Rozdział 12 - ,,Brak perfekcji jest piękny, szaleństwo jest geniuszem i lepiej być absolutnie niedorzecznym niż absolutnie nudnym"

   Rydel przewróciła się powoli na drugi bok, otwierając oczy. Westchnęła zauważając, że za oknem pada deszcz. Miała nadzieję, że pójdzie dziś na plażę i się zrelaksuje. Sięgnęła pod poduszkę po telefon, aby sprawdzić, która godzina. Oh, jej komórka była w tak okropnym stanie po tym, ile razy była ciskana o podłogę i ścianę. Na Rydel czekało powiadomienie o dwóch nie odebranych połączeniach od Jace'a. Zwlokła się z łóżka oddzwaniając do niego. Schodziła powoli po schodach, kierując się do kuchni.
- Dzwoniłeś do mnie. - zaczęła blondynka, gdy tylko po drugiej stronie odezwał się głos Jace'a.
- Tak, tak. Chciałem zapytać, czy nie masz ochoty wybrać się do teatru?
- Teatru? - Lynch uniosła brwi, mimo, że chłopak jej nie widział.
- Dlaczego nie? Grają jakiś kryminał, może być ciekawie. Zawsze ciekawsze to niż siedzenie w domu i oglądanie jakiegoś przereklamowanego serialu.
- Hej, moje seriale nie są przereklamowane. - warknęła, nalewając mleka do płatków.
- Będę za dwie godziny, może być? - Rydel była pewna, że Jace w tej chwili się uśmiecha. Nie miała najmniejszej ochoty iść do teatru, ale zgodziła się, aby nie robić mu przykrości.

   Jace, tak jak zapowiedział, zjawił się u Rydel dwie godziny po jego telefonie. Dziewczyna założyła tylko buty i kurtkę i wyszli z domu. Przestało już padać, ale na wszelki wypadek zabrała ze sobą parasolkę, bo nigdy nie wiadomo, kiedy zmieni się pogoda.
Na miejscu Lynch była mocno zaskoczona, gdyż kolejka była naprawdę długa. Była pewna, że nikt już nie chodzi do teatru, a tu proszę. Dziewczyna wyjęła z kieszeni telefon, aby wysłać SMS do Mai, co zazwyczaj robiła, gdy się nudziła.
- Jace, wyjdę na jakiś czas na zewnątrz, duszno mi. Napisz do mnie jak kupisz bilet, dobrze? - zapytała, ale nie czekała na jego odpowiedź, tylko wyszła na dwór. Od razu poczuła się lepiej, ale tak bardzo pragnęła wrócić do domu, że rozważała opcje ucieczki. Zaraz obok wejścia teatru zauważyła ławkę i miała na niej usiąść, ale niestety siedzenie było całe mokre od deszczu. Westchnęła, odwracając się na pięcie, aby wrócić do środka, ale zatrzymał ją głos, którego nie rozpoznała od razu.  - Oh, czy to Delly? Dziewczyna o przezwisku sześciolatki? - roześmiał się chłopak, a ona już wiedziała do kogo należy ten głos.
- Oh, czy to Dean? Frajer zapatrzony w telefon? - zapytała przyozdabiając twarz sarkastycznym uśmieszkiem i znów odwracając się, aby wrócić do Jace'a.
- Teatr? Żartujesz sobie? - i znów się zatrzymała. W głębi duszy cieszyła się, że nie musi jeszcze wracać do środka, ale denerwował ją fakt, że to akurat Lemon ją zatrzymuje.
- A co? To jakiś problem? Mój chłopak mnie zaprosił. Przynajmniej mam z kim się spotkać, a ty z tego co widzę, masz tylko telefon. - założyła ręce na klatce piersiowej obserwując twarz Deana, z której nie schodziło rozbawienie.
- A, mówisz o tym? - zapytał wyciągając swój smartfon, który był w naprawdę dobrym stanie. - Z tego co ja widziałem wczoraj... - starał się naśladować Rydel, równocześnie chowając swojego iPhone'a do kieszeni kurtki - To twój telefon nie nadaje się do użytku.
Dziewczyna spojrzała na komórkę, którą przez cały czas ściskała w dłoni. Cały ekran był potrzaskany, a tył porysowany. Urządzenie ledwo działało i trzeba było czekać dziesięć minut na otworzenie się jakiejkolwiek aplikacji. Uśmiechnęła się, przypominając sobie pieniądze od rodziców, które miała przeznaczyć właśnie na nowy telefon.
- Mam kasę, żeby kupić sobie nowy. Dziś po niego jadę. - warknęła.
- Tak? To może Cię podrzucę? - uniósł brwi, a ona zastanowiła się przez chwilę. Chłopak przesunął się w bok odsłaniając swój czarny motocykl, a Lynch spanikowała. Potwornie bała się motocykli. No, ale przecież się do tego nie przyzna. Wolała jechać po nowy telefon niż iść do teatru, ale zaczęła również mieć wyrzuty sumienia uświadamiając sobie, że miałaby zostawić Jace'a.
- Jasne. - mruknęła, zmierzając w stronę motocyklu. Dean usiadł pierwszy, zakładając na głowę kask i podając drugi Rydel. Blondynka spojrzała jeszcze raz na wejście do budynku, w którym czekał jej chłopak i założyła kask na głowę. Usiadła za Deanem, obejmując go i przytulając się do jego pleców. Mocno zacisnęła oczy, nieświadomie zaciskając również ręce dookoła chłopaka, wywołując tym jego śmiech.
- Dusisz mnie. - mruknął tylko, a ona zażenowana poluzowała uścisk. Przez całą drogę robiła wszystko, aby nie ściskać go zbyt mocno.
 
   W sklepie z telefonami komórkowymi Rydel od razu wiedziała, jaki wybierze. Była zadowolona ze swojego poprzedniego smartfona, a to tylko i wyłącznie jej wina, że jest on w takim stanie, w jakim jest. Wybrała tylko inny kolor, bo zamiast srebrnego iPhone'a wzięła złoty. Zapłaciła i przełożyła tylko kartę ze starego do nowego urządzenia, a Dean pomógł jej wybrać nowego case'a. Kupili różowego, brokatowego, który od razu założyli na telefon. Kiedy wyszli ze sklepu okazało się, że znów pada, na co od razu jęknęli z niezadowolenia.
- Jesteś głodna? - zapytał Lemon zerkając kątem oka na Rydel. Ona wzruszyła tylko ramionami, ale chwilę później tak głośno zaburczało w jej brzuchu, że oblała się gorącym rumieńcem.
- Trochę. - mruknęła, a on pokręcił głową w rozbawieniu. Wsiadł na swój motocykl i skinięciem głowy uświadomił Rydel, że ma zrobić to samo.
- Gdzie jedziemy? - zapytała Lynch, kiedy już ruszyli.
- Do mnie. - powiedział tylko, a ona zmarszczyła brwi. Już miała coś odpowiedzieć, ale usłyszała dzwonek swojego telefonu.
- Halo? - mruknęła, słysząc głos Jace'a.
- Rydel, gdzie jesteś? Nie ma Cię na zewnątrz, a właśnie kupiłem bilety.
- Wow, zajęło Ci to ponad godzinę. Przepraszam Jace, źle się czuję i wróciłam do domu. Pójdziemy do teatru kiedy indziej, dobra?

   Wchodząc do domu Deana Rydel była naprawdę zaskoczona. Wyobrażała sobie jego mieszkanie zupełnie inaczej. Mieściło się ono w bloku, na czwartym piętrze. Otwierając drzwi, wchodziło się od razu do salonu. Blondynka była pewna, że jego dom będzie nieposprzątany, nie do końca wyremontowany, ale okazało się być inaczej. Salon był mały i przytulny, utrzymany w ciepłych
odcieniach. Sufit był biały, a ściany brązowe. Tylko jedna z nich  była szara. Przy tej właśnie szarej stała brązowa kanapa, a na przeciwko niej znajdowały się meble w odrobinę ciemniejszym odcieniu niż sofa. Miedzy meblami, na samym środku stał niski stoliczek, a na nim mini plazma. Przed kanapą stała szklana przezroczysta ława. Kuchnia była właściwie połączona z salonem, tyle tylko że była mniejsza. Nie była oddzielana od pokoju dziennego żadnymi drzwiami. Była utrzymana w tych samych kolorach co salon, w którym dopiero teraz Rydel dostrzegła w ścianie, przy której stała kanapa, białe drzwi, za którymi pewnie znajdowała się sypialnia Deana.
- Co właściwie tu robimy? - zapytała Delly idąc za chłopakiem do kuchni.
- Obiad. - uśmiechnął się, otwierając lodówkę, a następnie jedną z szafek. - Mam wszystkie składniki na spaghetti. Lubisz? - spojrzał na dziewczynę, a ona tylko kiwnęła głową.
Chłopak wyciągnął wszystkie potrzebne im składniki i położył je na blacie. Rydel patrzyła na wszystko po kolei, próbując zrozumieć jak z tego wszystkiego stworzyć jakąkolwiek potrawę.
- Podsmaż mięso, a ja pokroję cebulę. - rozkazał, podając blondynce olej i mięso. Spojrzała na to, a potem na patelnię, przygryzając wargę.
- Dean...nie umiem gotować. Umiem zrobić jajecznicę. - uśmiechnęła się z zażenowaniem.
- Ale musisz tylko usmażyć mięso... - zaczął, ale widząc jej zagubioną minę wybuchnął śmiechem - No dobra, w takim razie ty pokrój cebulę. - dziewczyna spojrzała na niego urażona i chwyciła do ręki nóż, zabierając sie za nieszczęsne warzywo leżące na desce. Lemon włączył muzykę, do której po chwili zaczął tańczyć. Delly tylko nuciła pod nosem, a z jej oczu ciekły łzy, których nie mogła powstrzymać. Cholerna cebula.
- Hej, nie płacz, nauczę cię gotować - Dean znów zaczął sie śmiać, a Lynch cisnęła w niego kawałkiem startego sera.
- Zamknij się, ciekawe czy ty byś nie płakał gdybyś kroił to gówno. - warknęła, odkładając nóż naburmuszona.
- Oh, to może ugotujesz makaron? Dasz radę to zrobić? - nabijał się z niej, ale ona go ignorowała. Chwyciła paczkę makaronu i wsypała go do garnka z wodą. Zaczęła obserwować Deana, który z ogromną zręcznością kroił warzywo tak szybko, że gdyby Rydel próbowała tak zrobić prawdopodobnie straciłaby palce. Pokrojenie dwóch cebul zajęło mu krócej niż Rydel pokrojenie połowy. Nigdy nie nauczyła się gotować, bo po prostu nie czuła takiej potrzeby. Dopiero teraz zauważyła jaki to był błąd.
- Cholera! - krzyknął Lemon podbiegając do garnka z gotującym się makaronem, a raczej kompletną papką - Czyli tego też nie umiesz ugotować. Wiesz, może obejrzysz telewizję w salonie? - roześmiał się, wyciągając z szafki drugą paczkę makaronu. Blondynka przeszła na kanapę bez słowa, z piekącymi policzkami. Sięgnęła po pilota leżącego na ławie przed nią i włączyła telewizję. Zostawiła pierwszy lepszy kanał, ale nawet tego nie oglądała.

   - Nierozgotowany makaron dla pani? - zapytał chłopak stawiając na ławie dwie porcje spaghetti.
- Bardzo śmieszne. Po prostu się zagapiłam. - mruknęła, biorąc do ręki widelec.
- Mnie śmieszy. O tak, wiem. Zagapiłaś się na mnie. Jestem w stanie to zrozumieć.
- Wcale nie na Ciebie...
- No przestań, jestem tak gorący, że nawet makaron wymięka. - powiedział, a Rydel wybuchnęła śmiechem, chwilę po tym, jak napakowała sobie usta spaghetti, ale na szczęście nic takiego się nie stało i całe jedzenie, które miała w ustach, zostało w ustach.
- To naprawdę bardzo dobre. - przyznała kiedy wszystko przełknęła.
- Wiem o tym.  - powiedział nieskromnie, a Lynch pożałowała, że go pochwaliła. Po zjedzeniu dania, oboje włączyli komedię, z której nie mogli przestać się śmiać. W końcu skończyło się na tym, że oglądali filmy przez pół dnia.
    Kiedy się ściemniło, Delly z niechęcią podniosła się z kanapy oznajmiając, że musi wracać. Dean odprowadził ją na przystanek autobusowy. Dziewczyna zrozumiała, że myliła się co do niego i może jeszcze się zaprzyjaźnią, tak jak ona i Sophia.
Kiedy była już w domu zaczęła zastanawiać się jak następnego dnia wynagrodzić Jace'owi jej nieobecność w teatrze.




Błędy poprawię później xD
W OGÓLE PRZYPOMNIAŁO MI SIĘ I MUSZĘ SIĘ POCHWALIĆ.
ROOM 94 POLUBILI I PODALI DALEJ MOJEGO TWEETA *_* ROZUMIECIE ROOM 94 (ZESPÓŁ, DO KTÓREGO NALEŻY DEAN). SŁYSZYCIE MÓJ PŁACZ?

PS. Edytowałam notkę o LBA, ponieważ dostałam jeszcze jedną nominację ;) 

6 komentarzy:

  1. Jak powiedział, że ma wszystkie składniki myślałam, że wyciągnie taki gotowy sos z lewiatana, paczkę makaronu i zacznie ,,gotować" ;p Supi rozdział ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudeńko <3
    Zawsze to powtarzam, bo to prawda. Świetnie piszesz.
    Chce już next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział.
    Fajnie, że Rydel i Dean się tak dogadują.
    Pozdrawiam, zapraszam do siebie i czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam mieszane uczucia do do wyboru Rydel. W sumie nie polubiłam Jace'a, ale nwm czy Dean to dobry chłopak dla Delly. W sumie, to wolę by ona była z Deanem, ten rozdział polepszył jego wizerunek w moich oczach.
    Ekstra rozdział, czekam na next :3
    Pozdrawiam,
    Inna

    OdpowiedzUsuń
  5. No!! W końcu przypomniałam sobie że mam przeczytać rozdział xD wcale nie zapomniałam... No nie ważne xD i tak wiem że mnie kochasz <3
    Coś wspaniałego *.* ale czemu Dell olała Jace'a?? Mam wrażenie że między nią a Deanem będzie coś więcej 8))

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny!!
    Czekam na nexta!!!

    -Wika aka ponczek

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo