- Jeżeli prawdą jest, że jednym sercem można tak na poważnie kochać tylko jedną osobę...to kogo z nas kochasz? - zapytał Ross, zastanawiając się nad tym pytaniem i biorąc kolejną łyżkę płatków z mlekiem do ust. Rydel przyjrzała mu się i zmarszczyła brwi.
- Kto Ci powiedział, że jednym sercem można kochać tylko jedną osobę?
- Nie wiem, gdzieś przeczytałem. - chłopak wzruszył ramionami, a Rydel jeszcze bardziej zmarszczyła brwi.
- Po pierwsze to nieprawda. A po drugie kocham Was wszystkich, bo mam w sobie kilka kawałków serca. Po jednym dla każdego. - mruknęła i wróciła do czytania książki, a właściwie wpatrywania się w literki, bo nie mogła się skupić na czytanym tekście. Rossa najwidoczniej nie zadowoliła ta odpowiedź, bo siostra jedynie utwierdziła go w przekonaniu, że nadal nie jest u niej dobrze. Wiedział oczywiście, że to, co przeczytał o sercu było nieprawdą, zadał pytanie ot tak i odpowiedź go rozczarowała.
- Rydel! Wyglądasz okropnie. - rzuciła Maia, stając obok swojej najlepszej przyjaciółki.
- Ciebie też miło widzieć. Co w ogóle tutaj robisz? Nie odwiedziłaś mnie ani razu, od kiedy mi się świat zawalił. - wyrzuciła z siebie blondynka. Maia Mitchell była jej najlepszą przyjaciółką. Były dla siebie w sumie jak siostry i Rydel nie wyobrażała sobie życia bez niej. Jednak była rozczarowana i miała za złe Mai, że zostawiła ją w najtrudniejszych chwilach.
- Żartujesz? Byłam tu codziennie, ale każdy, kto otwierał mówił, że nie jesteś w nastroju. Dzwoniłam, ale masz wyłączony telefon. Co miałam robić?
- A teraz nagle jestem w nastroju? Oh, zrobiłaś sobie kolczyka? - Lynch całkiem zmieniła temat, podziwiając septum w nosie swojej przyjaciółki. Maia rozglądała się po pokoju Rydel. Było tak, jak zapamiętała. Panował tu mały bałagan, ale dobrze, że nie widziała co działo się tu, zanim Riker posprzątał.
- Bolało? - Maia była całkiem zdezorientowana. Rydel przyglądała się jej, marszcząc brwi. Po chwili Mitchell zrozumiała, że jej przyjaciółka pyta o kolczyk.
- Jak cholera.
- Jest okropny. - skomentowała blondynka.
- Dzięki. - roześmiała się i mocno przytuliła Rydel. Obie wiedziały, że bardzo za sobą tęskniły, a ten uścisk wisiał w powietrzu odkąd Maia przekroczyła próg tego pokoju.
- Też chcę taki. - rzuciła Rydel. Dziewczyny przyglądały się sobie chwilę, a w końcu obie wybuchły śmiechem.
***
- To obrzydliwe! Nadal nie rozumiem, jak możesz spotykać się z moim bratem. - warknęła Rydel, patrząc na Mitchell w objęciach Rocky'ego.
- O co Ci chodzi? - spytała Maia, jeszcze mocniej wtulając się w szatyna.
- O to. - Lynch wskazała zakochaną parę i udała odruch wymiotny. Wszyscy się roześmiali. Już dawno atmosfera tym domu tak nie wyglądała. Ross siedział przy stole z Courtney na kolanach, Riker z Savannah siedzieli obok siebie trzymając się za ręce, Maia i Rocky obściskiwali się przy blacie kuchennym, a Rydel przygotowywała kanapki rozmawiając przy tym z Rylandem. Czuła się nieswojo, kiedy po tych miesiącach znów rozmawiała ze wszystkimi jakby nigdy nic.
- Może skoczymy nad jezioro na weekend? - rzucił nagle Ross, a w salonie i kuchni, z której ten salon było widać, zapadła cisza.Wszyscy ukradkiem spoglądali na Rydel, która w zwolnionym tempie przygotowywała kanapki, udając, że nie rusza jej to pytanie. Pod namioty wszyscy zawsze jeździli tylko z Ellingtonem. On to uwielbiał, mógłby wyjeżdżać nad jezioro co weekend. Ale jeżeli on nie jechał, to nikt nie jechał. Tylko Ratliff potrafił wszystko zaplanować tak, aby było ciekawie.
- Jesteś tępy. - warknął Ryland, patrząc na Rossa. - Dlaczego Ty nigdy nie myślisz, co?
- Zamknij się, gówniarzu! - zbulwersował się Lynch. Tak, Ross był bardzo nerwowy, jeżeli miał zły humor to bez kija nie podchodź.
- Gdybyś chociaż trochę myślał, to bym się zamknął, a tymczasem zastawiam się czy używasz tego orzeszka, który mieści się w Twojej głowie. No, o ile w ogóle coś się tam mieści, dupku.
- Albo będziesz siedział cicho, albo...
- Dobry pomysł. Chętnie pojadę. - przerwała braciom Delly. Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni, ale nie chcieli tego po sobie pokazać.
- O co Ci chodzi? - spytała Maia, jeszcze mocniej wtulając się w szatyna.
- O to. - Lynch wskazała zakochaną parę i udała odruch wymiotny. Wszyscy się roześmiali. Już dawno atmosfera tym domu tak nie wyglądała. Ross siedział przy stole z Courtney na kolanach, Riker z Savannah siedzieli obok siebie trzymając się za ręce, Maia i Rocky obściskiwali się przy blacie kuchennym, a Rydel przygotowywała kanapki rozmawiając przy tym z Rylandem. Czuła się nieswojo, kiedy po tych miesiącach znów rozmawiała ze wszystkimi jakby nigdy nic.
- Może skoczymy nad jezioro na weekend? - rzucił nagle Ross, a w salonie i kuchni, z której ten salon było widać, zapadła cisza.Wszyscy ukradkiem spoglądali na Rydel, która w zwolnionym tempie przygotowywała kanapki, udając, że nie rusza jej to pytanie. Pod namioty wszyscy zawsze jeździli tylko z Ellingtonem. On to uwielbiał, mógłby wyjeżdżać nad jezioro co weekend. Ale jeżeli on nie jechał, to nikt nie jechał. Tylko Ratliff potrafił wszystko zaplanować tak, aby było ciekawie.
- Jesteś tępy. - warknął Ryland, patrząc na Rossa. - Dlaczego Ty nigdy nie myślisz, co?
- Zamknij się, gówniarzu! - zbulwersował się Lynch. Tak, Ross był bardzo nerwowy, jeżeli miał zły humor to bez kija nie podchodź.
- Gdybyś chociaż trochę myślał, to bym się zamknął, a tymczasem zastawiam się czy używasz tego orzeszka, który mieści się w Twojej głowie. No, o ile w ogóle coś się tam mieści, dupku.
- Albo będziesz siedział cicho, albo...
- Dobry pomysł. Chętnie pojadę. - przerwała braciom Delly. Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni, ale nie chcieli tego po sobie pokazać.
***
Ryland i Ross więcej się nie kłócili. Tak naprawdę każdy chciał pojechać pod namiot, więc każdy robił wszystko, żeby Rydel nie zmieniła zdania. Zaraz po tym, jak ustalili szczegóły wyjazdu Maia, Savannah i Courtney pojechały do siebie po swoje rzeczy, a całe rodzeństwo rozeszło się do swoich pokoi, aby się spakować. Rydel wyjęła z dna szafy swój stary plecak, po czym spakowała do niego ubrania, piżamę, bieliznę, przybory łazienkowe i inne osobiste rzeczy. Musieli jechać aż dwoma samochodami, więc do jednego bagażnika chłopcy zapakowali śpiwory, poduszki, dwie kołdry na wszelki wypadek i namioty. W bagażniku drugiego samochodu znalazła się głównie żywność i napoje, oraz bagaże wszystkich. Jeden samochód prowadził Ross. Z nim, na miejscu pasażera pojechała Courtney, a z tyłu Riker i Savannah. Drugi samochód prowadził natomiast Rocky. Miejsce pasażera zajął Ryland. Z tyłu usiadły Maia i Rydel. Na miejscu chłopcy rozłożyli namioty - 2 mniejsze i jeden duży. W tym dużym spały wszystkie cztery dziewczyny, w jednym małym Ross i Ryland, a w drugim Rocky i Riker. Courtney i Maia rozłożyły w namiotach kołdry i dopiero na nie położył śpiwory - żeby było wygodniej. Każdemu rozdały również po poduszce. Rydel i Riker poszli do lasu, który był całkiem niedaleko, po drewno. Courtney i Ryland postanowili przygotować jedzenie na ognisko, a Ross i Rocky się obijali.
Wieczorem, po ognisku wszyscy rozeszli się do swoich namiotów. Rydel jednak nie mogła spać, więc założyła bluzę i usiadła przy brzegu jeziora. Chwytała piasek do rąk i wypuszczała go między palcami - skojarzyło jej się to z czasem. Każda sekunda była jednym ziarnkiem piasku. I mimo, że zabieramy całą garść czasu, to przesypuje się nam on przez palce tak szybko, że nawet się nie obejrzymy. Jak to pół roku, które przeleżała w łóżku. Było już tak ciemno, że gdyby nie to, że księżyc odbijał się w wodzie, to raczej nikt by tego jeziora nie zauważył. Ktoś przysiadł się obok niej, więc rękawem bluzy szybko starła łzy na jej policzku i odwróciła się w stronę tej postaci.
- To nadal boli, co? - zapytała Savannah, patrząc na jezioro, tak jak Rydel przed chwilą. Wyciągnęła z kieszeni bluzy paczkę papierosów i wyjęła jednego, po czym otwartą paczkę wyciągnęła w stronę Delly. Blondynka chwile się zastanawiała, po czym poczęstowała się papierosem. Nigdy wcześniej nie paliła i nie wiedziała jak się to robi. Chwyciła używkę między palce i włożyła do ust, a Savannah wyręczyła ją w podpaleniu. Rydel zaciągnęła się i od razu zaczęła się krztusić, na co Vanni się zaśmiała, swobodnie paląc swojego papierosa.
- Serio? Masz dwadzieścia trzy lata i to twój pierwszy papieros? - zapytała ze śmiechem. Lynch spojrzała na nią naburmuszona.
- Oczywiście, że nie... - warknęła - Źle się zaciągnęłam. A poza tym dwadzieścia trzy mam rocznikowo. - powiedziała i wypuściła dym z płuc. Oh, jakie to było cudowne uczucie. Odstresowujące. To chore. Dlaczego coś co nas zabija działa tak fantastycznie? - pomyślała.
- Lepiej? - zapytała Vanni, zerkając na Rydel.
- Jakoś tak mi ulżyło...hej, Riker wie, że palisz? - zapytała, marszcząc brwi.
- Wie. Nie popiera tego, ale wie.
- Ta...chyba lepiej, żeby nie wiedział, że też zaczęłam. - mruknęła blondynka, rysując jakieś wzorki na piasku. - Wracamy? - wskazała ruchem głowy na namiot. Savannah wstała i ruszyła do namiotu, a zaraz za nią Rydel.
- To nadal boli, co? - zapytała Savannah, patrząc na jezioro, tak jak Rydel przed chwilą. Wyciągnęła z kieszeni bluzy paczkę papierosów i wyjęła jednego, po czym otwartą paczkę wyciągnęła w stronę Delly. Blondynka chwile się zastanawiała, po czym poczęstowała się papierosem. Nigdy wcześniej nie paliła i nie wiedziała jak się to robi. Chwyciła używkę między palce i włożyła do ust, a Savannah wyręczyła ją w podpaleniu. Rydel zaciągnęła się i od razu zaczęła się krztusić, na co Vanni się zaśmiała, swobodnie paląc swojego papierosa.
- Serio? Masz dwadzieścia trzy lata i to twój pierwszy papieros? - zapytała ze śmiechem. Lynch spojrzała na nią naburmuszona.
- Oczywiście, że nie... - warknęła - Źle się zaciągnęłam. A poza tym dwadzieścia trzy mam rocznikowo. - powiedziała i wypuściła dym z płuc. Oh, jakie to było cudowne uczucie. Odstresowujące. To chore. Dlaczego coś co nas zabija działa tak fantastycznie? - pomyślała.
- Lepiej? - zapytała Vanni, zerkając na Rydel.
- Jakoś tak mi ulżyło...hej, Riker wie, że palisz? - zapytała, marszcząc brwi.
- Wie. Nie popiera tego, ale wie.
- Ta...chyba lepiej, żeby nie wiedział, że też zaczęłam. - mruknęła blondynka, rysując jakieś wzorki na piasku. - Wracamy? - wskazała ruchem głowy na namiot. Savannah wstała i ruszyła do namiotu, a zaraz za nią Rydel.
Nienawidzę tego rozdziału tak mocno, jak rosołu. Jest nudny i monotonny, bez ładu i składu. Wstyd, że daję Wam takie coś zamiast porządnego rozdziału, ale mam nadzieję, że macie inne zdanie niż ja.
Kocham tę przeróbkę, którą tu dodałam, to zdjęcie jest perf <3
Kocham tę przeróbkę, którą tu dodałam, to zdjęcie jest perf <3
Co sądzicie o dodaniu tu Mai? To nie była spontaniczna decyzja, planowałam to od początku, także raczej nie chcę tego zmieniać, bo zawsze chciałam pisać bloga o Mai, gdzie odgrywa chociażby rolę drugoplanową, więc mam nadzieję, że nie ma tu jej hejterów? Lubicie Maię Mitchell? ;)
Dziękuję za 4 komentarze pod ostatnim rozdziałem :)
+ Edytowałam zakładkę bohaterowie, bo dodałam tam właśnie Maię, Court, Sav Jace'a, który raz już się tu pojawił oraz Deana i Sophię, których poznacie niebawem ;) Tylko te ich zdjęcia tak bardzo mi nie pasują do reszty, że masakra xd
+ Edytowałam zakładkę bohaterowie, bo dodałam tam właśnie Maię, Court, Sav Jace'a, który raz już się tu pojawił oraz Deana i Sophię, których poznacie niebawem ;) Tylko te ich zdjęcia tak bardzo mi nie pasują do reszty, że masakra xd
Super!
OdpowiedzUsuńCzekam!
-Wika aka ponczek
Wspaniały <3
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga.
Czekam na next <3
Rozdział wcale nie był nudny.
OdpowiedzUsuńSuper, że Rydel wybrała się z nimi.
Pozdrawiam i czekam na next <3
Rydel skojarzyła mi się ze mną jak przygotowywała kanapki a inni się obściskiwali XD Wiem, że masz net to napisz jeszcze z 10 rozdziałów w przód ;p
OdpowiedzUsuń*next
Usuń