sobota, 7 maja 2016

Rozdział 19 - ,,Potrafiła sprawić, że uśmiechał się, nawet jeśli miał zły dzień. I on chciał sprawiać, aby ona uśmiechała się zawsze."

   Ross, Court oraz rodzice Lynchów opuścili kuchnię, aby porozmawiać. Chwilę później Riker poprosił na rozmowę Deana, który zdezorientowany wstał od stołu i poszedł za nim.
- No więc, Dean. Lubię Cię. - powiedział Lynch uśmiechając się i zakładając ręce na piersi. - Ale nie obejdzie się bez rozmowy z serii ,,złamiesz mojej siostrze serce to ja złamię Ci kości", a wierz mi, właśnie tak będzie. Ona była już zraniona i jeśli zranisz ją też Ty  to naprawdę nie chcesz mnie wtedy spotkać. Ale nie będziesz miał wyboru, bo masz pewność, że Cię znajdę i zabiję a Twoje ciało posiekam i rzucę na pożarcie niedźwiedziom. - powiedział całkiem poważnie i poklepał plecy Deana wracając do stołu. Lemon wziął głęboki wdech i poszedł za Rikerem do stołu, a przed jego oczami ciągle pojawiały się obrazy jego losu, jeśli skrzywdzi Rydel.
- Jak powiedziałaś Jace'owi, że to koniec? - zapytał Rocky, wkładając do ust kolejną porcję kurczaka. Rydel zerknęła na niego i ledwo przełknęła swoje jedzenie. Przeniosła wzrok na Deana, potem znów na brata i na końcu na Maię.
- Nie mów mi, że z nim nie zerwałaś, Rydel. - warknęła Mitchell, a Lynch kręciła głową na boki.
- Jeszcze nie i zanim to zrobię to wszyscy macie być cicho, jasne?

   - Co powiedział Ci tata? - Rydel spojrzała na Rossa, kiedy zmywał naczynia. Była zdziwiona, bo wydawało jej się, że Mark nie najlepiej przyjął wiadomość o ciąży Court, a tego się nie spodziewała.
- Nic wielkiego, próbował ustalić co i jak no i Courtney się do nas wprowadzi na jakiś czas. A później poszukamy jakiegoś mieszkania. - powiedział, wycierając ręce w ręcznik. Rydel zmarszczyła brwi.
- To przecież dobrze, prawda? Wyglądasz, jakbyście się pokłócili, albo coś.
- Rydel, ja zostanę ojcem. Myślisz, że fakt, że rodzice dobrze to przyjęli jakoś mnie pocieszy? - zapytał, wychodząc z kuchni. Lynch westchnęła i spojrzała na zegarek. Dean miał ją zabrać gdzieś wieczorem, więc musiała się przygotować. Poszła do swojego pokoju i przebrała się w swoje rurki i białą mgiełkę. Podkręciła lokówką włosy i użyła ulubionych perfum. Makijaż miała zrobiony już wcześniej, więc zabrała swoją torebkę i poprosiła Rikera, aby wyprowadził dziś psa. Założyła swoją czarną skórzaną kurtkę i czarne koturny, po czym wyszła z domu. Na zewnątrz czekał na nią Dean na swoim motocyklu, więc pocałowała go na przywitanie i usiadła za nim. Bała się jeździć motocyklem, dlatego jak zwykle bardzo mocno objęła Lemona i ściskała go z całej siły. Chłopak ledwo mógł oddychać, ale postanowił jakoś to wytrzymać. Zatrzymali się przed najwyższym wieżowcem w L.A. Rydel spojrzała zdziwiona na chłopaka.
- Myślałam, że zabierzesz mnie do jakiejś restauracji, albo coś. - zaśmiała się, splatając ich palce razem.
- Obawiam się, że mógłbym nie zapłacić za kolację. - roześmiał się i wyciągnął chustkę z tylnej kieszeni spodni.
- Nie pozwolę Ci zawiązać mi oczu, Dean. - mruknęła Lynch, a on tylko wzruszył ramionami.
- Będziesz musiała. Ufasz mi?
- Nie.
- Cóż, to smutne. - zachichotał i zaszedł dziewczynę od tyłu, po czym zawiązał jej oczy. Stanął przed nią i zaczął robić głupie miny, które zawsze ją rozśmieszają, aby upewnić się, że nic nie widzi. Chwycił ją za rękę i zaczął prowadzić do przodu. Dziewczyna stawiała niepewne kroki, ale oczywiście żartowała, mówiąc, że nie ufa Deanowi.  Ufała mu bezgranicznie, chociaż nie wie, jak tego dokonał. Od śmierci Ellingtona darzyła tak wielkim zaufaniem tylko swojego starszego brata Rikera i najlepszą przyjaciółkę. Lynch domyśliła się, że weszli do środka, bo zrobiło się cieplej. Później usłyszała dźwięk zwiastujący pojawienie się windy i była całkiem zdezorientowana. Po kilku minutach zrobiło się jeszcze zimniej niż na zewnątrz,  a Rydel poczuła, że Dean odwiązuje jej oczy. Przełknęła ślinę, kiedy zobaczyła przed sobą panoramę całego miasta. Było pięknie. Pięknie i wysoko. A Rydel bała się wysokości. Cofnęła się o krok i wpadła prosto w ramiona Deana. Chłopak objął ją i położył brodę na jej ramieniu. Słyszał jak dziewczyna ciężko oddycha i czuł jak drży. Rydel zobaczyła na środku dachu trzy koce i koszyk. W ciemności nie od razu dojrzała zamkniętego laptopa. Uśmiechnęła się i zdenerwowanie trochę zmalało.
- Mam lęk wysokości. - powiedziała, odwracając się do Deana. Spojrzał na jej usta, a potem w jej oczy i uśmiechnął się delikatnie.
- Wiem. Chcę Ci pokazać, że nawet tak wysoko można się dobrze bawić. Bateria w moim laptopie starczy na dwie godziny więc wybrałem jakiś krótki film i lepiej, żebyśmy zaczęli już oglądać. - roześmiał się. Dziewczyna nabrała powietrza i usiadła na kocu, a Dean zaraz obok niej. Nakryli się jednym kocem, a drugi w końcu stał się bezużyteczny. Lemon włączył film, a Rydel sięgnęła do koszyka po jedzenie i wybuchnęła śmiechem, kiedy zobaczyła, że to zestawy z McDonald's i dwa napoje. Chłopak odebrał od niej swój zestaw i zmarszczył brwi.
- No co? - zapytał.
- Wiesz, zazwyczaj w tych wszystkich filmach kiedy bohaterowie idą na randkę na piknik to mają jakieś sałatki, kanapki i inne bzdety. Ale widzę, że znasz mnie jak nikt inny i wiesz, że sądzę, że to przereklamowane. - pocałowała go w policzek i oparła głowę na jego ramieniu. Zaczęło się robić coraz zimniej, więc Rydel nakryła się drugim kocem. Kiedy skończył się film oni siedzieli jeszcze sporo czasu na dachu, podziwiając panoramę oświetlonego miasta. Miasta, które nigdy nie śpi. Widok zapierał dech w piersiach, nawet jeśli mieszkało się tutaj prawie całe życie. Dean położył się, a Lynch położyła głowę na jego klatce piersiowej i oglądali gwiazdy. Chłopak próbował pokazać Rydel wszystkie gwiazdozbiory.
- Bez sensu. To nie wygląda jak niedźwiedź.
- Nie musi. To się tak po prostu nazywa.
- Ale po co nazywać ,,wielka niedźwiedzica" coś, co tak nie wygląda?
- No bo... Rydel, cholera. Nie wiem czemu tak się to nazywa. - mruknął, uśmiechając się szeroko. Rydel nie przestawała go zadziwiać. Zadawała pytania, które zazwyczaj zadawały małe dzieci. Wolała dostać czekoladę niż kwiatki. Na randkę wolała iść do McDonald's niż do wykwintnej restauracji. Nie rozumiała gwiazdozbiorów, ale kochała gwiazdy. Nie wstydziła się pokazać mu bez makijażu. Nie przychodziła na randkę w sukience, skoro lepiej czuła się w spodniach. Potrafiła sprawić, że uśmiechał się, nawet jeśli miał zły dzień. I on chciał sprawiać, aby ona uśmiechała się zawsze. Aby nie potrzebowała psychologa. Aby nie sięgała po żyletkę.
- Jeśli obiecam Ci, że zrobię co tylko chcesz...przestaniesz się okaleczać? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Co tylko chcę?
- Tak jak powiedziałem.
- Postaram się, pod warunkiem, że Ty również postarasz się przestać ciąć. - mruknęła i usiadła na nim okrakiem. Pochyliła się, aby spojrzeć  mu w oczy, które świeciły podobnie do gwiazd na niebie. Chłopak przełknął ślinę i przytaknął, złączając ich usta w pocałunku. Zaczęło kropić, więc Rydel oderwała się od niego zerkając na niebo. Dean zaproponował, aby się zebrali zanim rozpada się na dobre, więc wcisnęli laptopa i koce do koszyka, po czym zjechali windą na dół. Podczas jazdy motocyklem Rydel musiała w jakiś sposób trzymać koszyk, co zmuszało ją do tego, aby trzymać się Deana jedną ręką. Z tego powodu czuła, jakby zaraz miała spaść z motoru, ale udało im się dojechać bezpiecznie pod jej dom.




Boże, ja to napisałam. Nawet nie wiecie jak ciężko mi było ostatnio. Dopadł mnie stan, kiedy nie miałam ochoty na nic. Darłam się na wszystkich, ogólnie olałam naukę, nie wstawałam z łóżka. Za tym szedł brak weny. Trwało to tak z dwa miesiące, dlatego ostatnie rozdziały były słabe. Bo ja wiedziałam, że mogę sobie odpuścić, nie pisać. Wytłumaczyć Wam to i wiedziałam, że zrozumiecie. Ale obiecałam, przede wszystkim sobie, że rozdziały będą co sobotę i były. Nie chciałam Was zawieść. Od dwóch dni jest dobrze, zobaczymy jak długo. Odzyskałam wenę i ten rozdział lubię bardziej niż ostatnie...6? Coś koło tego.
Pamiętacie jak mówiłam Wam o nowym blogu? Gdzie głównym bohaterem będzie Riker? Miałam na niego napisane trzy rozdziały, ale pisałem je w czasie, kiedy nie miałam weny. W czwartek do tego siadłam i stwierdziłam, że to jakieś gówno i wszystko poprawiłam. Więc mam nowiuteńkie trzy rozdziały. Wena mnie nie opuściła, więc jak teraz będę miała tak w miarę czasu to napiszę jak najwięcej rozdziałów i mam nadzieję, że ok. 20 czerwca blog zostanie oficjalnie rozpoczęty.
Dziękuję, że jesteście.
PS. Dean mnie obserwuje na twitterze, ogarnijcie.  Teraz będę mu pisać o tym, że musi poznać Rydel, haha xDD
PS.2 Rodzice zgodzili się na kota, a kiedyś pod rozdziałem, w którym Rydel dostała psa pisałam Wam, że nie mogę ich namówić. CZUJECIE MOJĄ RADOŚĆ?

4 komentarze:

  1. Mnie już dawno buchnęli by mi tego laptopa i dziwię się, że jemu też go zostawili. W sumie... kto wchodzi na dach wieżowca z nadzieją, że znajdzie tam czyjegoś laptopa? W sumie i tak by mi go buchnęli. Witam w moim świecie. A mnie Kieran i Sean dodali na snapie i co teraz? Rozdział świetny, lovki/kiski/foreverki/ coś innego co zwykle się pisze w komentarzach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, super, super rozdzial.
    Czekam!

    -Wika aka ponczek

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :)
    Taki romantyczny...
    Gratuluję obserwacji od Deana!
    Ja też ostatnio miałam szczęście i Alex Flagstad polubił moje zdjęcie, więc wiem jak to jest...
    Cieszę się razem z Tobą z powodu kota. Ja też bym chciała, ale mam psa i nie jest to zbytnio dobrą opcją...
    Pozdrawiam i czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. No siemson.
    Widzisz moja droga szkoła zabrała mi trochę czasu, ale zaraz napiszę supi komentarz i zmykam się uczyć.
    Rozdział super i chcę następny.
    Idę się stading.
    Buziaczki <3

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo