- Rozumiem. Nie spełniałem Twoich oczekiwań. - wymamrotał, wyciągając ręce z kieszeni. Rydel zrozumiała, że w gruncie rzeczy on nie był złym chłopakiem. No, może nie sprawdzał się jako druga połówka, ale człowiekiem był naprawdę dobrym. Poza tym Lynch i Jace mieli całkowicie inne zainteresowania. Byli z dwóch różnych światów, więc normalne zdawało się być to, że się nie dogadywali. Azor wskoczył na kanapę i trącał swoim mokrym nosem rękę właścicielki. Blondynka uniosła ją, aby chwilę później zacząć głaskać psa, który już leżał na jej kolanach.
- Nie o to chodzi. My po prostu do siebie nie pasujemy. No wiesz...Ty wolisz teatr, podczas gdy ja wolę kino. Zabierasz mnie do wykwintnej restauracji, kiedy mnie wystarczyłby zwykły fast food. Nie chcę, żebyśmy skończyli jako wrogowie i...
- Spokojnie, Rydel. Nie oczekuję od Ciebie tego, że będziesz ze mną na siłę. Nie chcę również, abyśmy pozostali wrogami. Zabawne, bo nie chcę również abyśmy byli przyjaciółmi. Wiesz, zawsze się mówi ,,zostańmy przyjaciółmi" i to brzmi jak synonim słów ,,nie chcę utrzymywać z Tobą kontaktu". Może po prostu...postarajmy się, aby było jak dawniej? Kiedy przyjaźniłem się tylko z Rikerem? Wtedy przynajmniej będę Cię widywał. - szepnął, a Rydel zmarszczyła brwi. Naprawdę przez cały ten czas wydawało jej się, że Jace'owi na niej nie zależy, ale jak widać myliła się. Najwidoczniej po prostu nie umiał zadbać o ich relacje. Może się najzwyczajniej bał coś zepsuć. Tego Rydel nie wiedziała. I już nigdy się nie dowiedziała. Pokiwała głową na zgodę i wstała z kanapy, aby podejść do chłopaka, którego następnie przytuliła. Jace pocałował jej policzek i trwali jeszcze chwilę w takim uścisku. Wreszcie blondyn odsunął się od niej i uśmiechnął się smutno, po czym wyszedł z domu Lynchów.
Lynch nie mogła spać przez całą noc, ponieważ jej depresja dała się we znaki. Dopadł ją nagle smutek i przez cały czas płakała. Płakała, bo tęskniła z Ellingtonem. Płakała, bo tęskniła za fanami, zespołem. Bo tęskniła za wszystkim co było kiedyś. Co naprawdę ją uszczęśliwiało. Oczywiście Dean też to robił. Podobnie jak Maia, czy bracia Rydel. Ale nic nie było w stanie cofnąć czasu, a ona naprawdę tego pragnęła. Ellington był dla niej wszystkim i to nigdy się nie zmieniło. Blondynka wstała z łóżka i zeszła na dół do kuchni. Postanowiła zjeść lody. Kiedy zapaliła światło aż odskoczyła, gdy zobaczyła siedzącego przy stole Rossa z papierosem w ręku. Odetchnęła jednak z ulgą, kiedy okazało się, że to tylko jej brat.
- Rodzice wiedzą, że palisz? - zapytała, otwierając zamrażarkę.
- Jestem dorosły, Rydel. Tak nawiasem wyjąłem je z twojej szafki przy łóżku.
- Słucham? Dlaczego do cholery grzebiesz w moich rzeczach? - dziewczyna siłowała się z otwarciem lodów, ponieważ zamknięcie przymarzło do pojemniczka. Dlatego też Ross zgasił papierosa, wstał i pomógł siostrze. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością, na co on odpowiedział jej smutnym uśmiechem. Wskoczył na blat i siedział tak, obserwując Rydel.
- Dlaczego nie śpisz? - zapytał, uświadamiając sobie, która jest godzina.
- Mogłabym Ci zadać to samo pytanie - stwierdziła, nakładając lody na dwa talerzyki. Podała jeden blondynowi, ponieważ doskonale wiedziała, że jest smutny, a to była ich tradycja, że kiedy humory im nie dopisywały objadali się właśnie lodami. Rydel wspięła się na blat obok brata i przybiła z nim łyżeczkę, tak jak zazwyczaj robi się to z lampkami szampana.
- Za szczęście - uśmiechnęła się, wymachując swoimi nogami, jak małe dziewczynki, kiedy nie sięgają podłogi.
- Boję się, Rydel. Każdego pieprzonego dnia boję się, że nie sprostam zadaniu. Nic mi nie wychodzi. Nie potrafiłem Ci pomóc, gdy tego potrzebowałaś. Nie umiałem pocieszać wtedy rodziców, tak jak robiła to reszta. Siedziałem w pokoju z słuchawkami w uszach i jedyne czego chciałem to przytulić się do Ciebie, bo to zawsze pomagało. Z niczym sobie nie radzę. Co jeśli nie poradzę sobie z byciem ojcem? Chcę, żeby to dziecko miało wszystko czego będzie chcieć i potrzebować. Chcę, żeby było szczęśliwe. Ale boję się, że nie potrafię być tatą.
- Nie ma przepisu na bycie idealnym ojcem, wiesz? O to właśnie chodzi, że trzeba uczyć się na błędach, a uwierz mi, nieraz takie popełnisz. Nie chodzi o to, żeby to dziecko miało wszystko. Wystarczy, że dasz mu miłość, bezpieczeństwo, a to pomoże Ci w podarowaniu mu szczęścia. - Rydel oparła głowę na ramieniu brata, oblizując swoją łyżeczkę.
- Kiedy stałaś się taka mądra, co? - zaśmiał się Ross, całując ją w głowę. Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami. Nie wiedziała. Naprawdę nie wiedziała, kiedy to się stało. Kiedy tak właściwie przestano traktować ją jak dziewczynkę, a zaczęto jak kobietę? Gdyby mogła znów być dzieckiem...wtedy wszystko wydawało się takie przejrzyste i łatwe. Jedynym problemem było to, jak namówić rodziców, aby jeszcze nie iść spać. To było beztroskie życie, gdzie problemy nie istniały. A może po prostu były ukryte. Ukryte w różnych szafkach i szufladach, po to, aby któregoś dnia zacząć z nich wypełzać, zmuszając ją, aby dorosła i je rozwiązała. Nagle, jakby w ciągu jednej nocy, a może dnia, musiała zapomnieć o swoich lalkach, pluszakach i wszystkim tym, co kochała. Pokochała inne rzeczy, jak ubrania, buty, kosmetyki, co z początku wydawało się być w porządku. Właściwie to kiedy człowiek tak naprawdę zaczyna tęsknić za latami dzieciństwa? Rydel wydawało się, że tęskni się za nimi od samego początku dorastania. Z tym, że najpierw tęsknota ta jest mała jak ziarnko słonecznika, a po latach rośnie i staje się ona wielka jak drzewo, z którego każdy liść jest innym wspomnieniem. I do każdego z nich chciałoby się wrócić. I wydawało się, że ludzie dookoła niej i w tym ona sama oddaliby wszystko, aby choć przez jeden dzień stać się dziećmi, tak bardzo nieświadomymi tego, jak ich życie może się zmienić w ciągu kilku chwil. I ta nieświadomość była właśnie najpiękniejsza.
Dziewczyna zeskoczyła z blatu i wrzuciła talerz swój jak i brata do zlewu. Pocałowała Rossa w policzek i ruszyła w stronę wyjścia z kuchni.
- Rydel...? - dziewczyna odwróciła się na dźwięk głosu swojego brata. Patrzyli na siebie w ciszy, po czym Ross się wreszcie odezwał:
- Dziękuję. I jakbyś czegoś potrzebowała to wiesz gdzie mnie szukać.
- Jasne - uśmiechnęła się z wdzięcznością i wróciła do swojego pokoju. Położyła się do łóżka i zasnęła prawie natychmiast.
Hejka! No więc o to krótki rozdział. Mimo swojej długości mi się podoba, bo jest tu słodka relacja siostra - brat. I ten fragment o dzieciństwie jest spoko. No lubię go i już. XD
A w ogóle to pokażę Wam mojego kota:
ŚLICZNY PRAWDA?
Rozdział cudowny ♡
OdpowiedzUsuńMi też się podoba ta relacja siostra - brat...
A ten twój kot - taki awww... Słodziak.
Pozdrawiam i czekam na next :)
Jestem i ja.
OdpowiedzUsuńKotek jest śliczny. Aww!
Ja też lubię ten rozdział. Jest super.
Czekam na następny.
Buziaczki <3
Brakuje mi Deana w tym rozdziale, ale jakos sobie poradze.
OdpowiedzUsuńRoss z Rydel po prostu wypełnili mi brak Deana w sercu (?!)
Czekam!
-Wika aka ponczek
Rewelacyjny rozdział ^.^
OdpowiedzUsuńOMG, ten kotek jest przesłodki! *.* <3333 Jak go/ją nazwałaś?
Jak przeczytałam tytuł, a później doczytałam, że Rydel spotkała Rossa, to się wystraszyłam, że się pokłócą i będzie niefajnie ;-; Nie strasz mnie tak!
Czekam na next :3
Pozdrawiam,
Inna