sobota, 27 sierpnia 2016

Rozdział 30 - ,,Nie pozwól mi odejść."

   Dzwonek nie przestawał dzwonić. No, może na chwilę, kiedy przerywało go pukanie...nie, walenie do drzwi. Rydel spojrzała na swoje dłonie, które trzęsły i pociły się nie miłosiernie. Chciała udawać, że nie ma jej w domu, ale oczywiście musiała podczas cofania się, potknąć się o szafkę i zrzucić z niej parasolkę, która narobiła hałasu.
- Rydel, proszę otwórz. - Usłyszała głos Deana i jej serce przyśpieszyło jeszcze bardziej, o ile to możliwe. W ogóle się nie zmienił. Brzmiał dokładnie tak, jak dwa lata temu. Właściwie nie wiedziała, czemu nie otwiera. Przecież tak bardzo chciała mu powiedzieć jak ją zranił, co przez niego przeszła. Tylko dlatego chciała go spotkać. Cieszyła się, że żyje. Ale nie chciała z nim rozmawiać. On najwidoczniej bardzo tego chciał, bo nie odpuszczał.
- Ja wiem, że zachowałem się okropnie Ryd. Wiem, że jestem gnojem. Ale wiem też, że ten gnój kocha Cię ponad wszystko inne na tym świecie. Nie poszedłem do kumpla po działkę, bo jestem tutaj. Dragi są fajne, ale Ty jesteś lepsza. Zawsze byłaś, wiesz?  - Jej oczy zaszły łzami, ale nadal się nie odzywała. Patrzyła na drzwi, jakby mogła go przez nie zobaczyć i słuchając go.
- Jesteś moim własnym narkotykiem. Masz takie samo działanie jak ecstasy...Tylko mnie nie zabijasz. - Ciągnął. - Ten gnój Cię kocha, Rydel. Kocha ponad życie. Nie jestem w stanie Ci obiecać, że będę idealny, nie popełnię błędów. Ale mogę obiecać Ci to, że tak jak kocham Cię teraz, tak będę kochał Cię zawsze, tylko mnie wpuść. Nie pozwól mi odejść. I powiedz, że kochasz tego gnoja tak mocno jak on Ciebie. Tylko powiedz to Rydel, powiedz.
Jej policzki były całe mokre i naprawdę chciała go wpuścić. Położyła rękę na klamce, ale po chwili ją cofnęła. Nie wiedziała co miałaby mu teraz powiedzieć. Nie wiedziała jak spojrzeć mu w twarz. Nie chciała, żeby widział, że doprowadził ją do płaczu.

    - Dells...ja wiem, że mnie słyszysz. Błagam, otwórz. - Jego głos był tak błagalny. Z powrotem położyła dłoń na klamce, a kiedy usłyszała następne zdanie, musiała mu otworzyć - Sophia nie żyje.
Stanął przed nią. nie wiedząc co jeszcze mógłby powiedzieć. Patrzyli na siebie w ciszy, a Lynch ze zdziwieniem zauważyła, że nie tylko ona płakała. Rytm jej serca zdecydowanie zwolnił, dłonie przestały się trząść.
- Gdzie byłeś, przez pieprzone dwa lata? - spytała przez zęby i wzdrygnęła się, słysząc własny ton. Nie chciała brzmieć aż tak ostro.
- W więzieniu, Rydel. Chyba nie myślałaś, że pozwoliłbym Ci tam siedzieć niewinnej. - Powiedział, a w jego głosie nie było nawet nuty nadziei na to, że ona może mu wybaczyć. Że może być tak jak dawniej. Nie miał takiej nadziei. On tylko chciał, żeby wiedziała. Żeby wiedziała, co się działo, co do niej czuł. Teraz był gotowy odejść. Nawet jeśli to łamało mu serce.
Rydel stała zszokowana. Nie sądziła, że sam przyznał się, że to on jest winny. Sądziła, że uciekł z kraju, a policja sama wpadła na jakiś ślad i go szukała. A tym czasem on zmarnował dwadzieścia cztery miesiące, żeby ona nie musiała tego robić. Nie zamierzała zwalczać impulsu, żeby go pocałować. Po prostu przyciągnęła go za kark i wpiła się w jego usta. Nie wiedziała, czy może pocałunkiem przekazać mu, jak bardzo tęskniła i cierpiała kiedy go nie było, ale miała nadzieję, że to jej się udało. Dean odwzajemniał jej pocałunek wyraźnie zdziwiony. Oboje byli zrozpaczeni. On z powodu siostry, ona z powodu tego, że on teraz cierpi. Próbowali nawzajem przekazać sobie siłę. Rydel oplotła jego szyję rękami i podskoczyła, owijając nogi wokół jego pasa, a on przytrzymał ją za pośladki. Ruszył do jej sypialni, doskonale pamiętał, gdzie się ona znajdowała. W jej pokoju postawił ją na ziemi, a ona, nie przestając go całować podciągnęła jego koszulkę do góry. Oderwała się od niego na chwilę i kiedy pozbyła się jego bluzki lustrowała dokładnie jego ciało. Jej wzrok zatrzymał się na czarnych znakach pod jego żebrami. Spojrzała mu w o czy, ale on odwrócił wzrok. Był zażenowany. Jej zimne palce sunęły po wszystkich literkach, które razem tworzyły napis ,,Rydel".
- Przepraszam...wiem, że powinienem był najpierw zapytać, ja tylko... - Lynch przerwała mu kręceniem głowy. Zsunęła trochę spodnie, odsłaniając kość biodrową, na której mieścił się malutki napis ,,Dean". Spojrzał na nią zaskoczony. Przysunął się do niej gwałtownie i pocałował ją o wiele namiętniej niż przedtem. Odpiął jej koszulę i zsunął ją z jej ramion, a następnie pchnął ją lekko do tyłu, na łóżko za nimi. Wylądowała na nim miękko, a chwilę później zawisł nad nią Dean. Spajał z jej ust każdy jęk, każde niepotrzebne słowo. Dotykał jej ciała z taką delikatnością, jakby miało się ono rozpłynąć i już nie wrócić. Sunął palcami po jej gładkiej, wrażliwej, rozpalonej teraz skórze. Wdychał jej zapach, a pachniała pięknie, tak słodko, że kręciło mu się w głowie. A może to dlatego, że znów miał ją przy sobie? Że znów była tylko jego, a on tylko jej, na zawsze, nawet jeśli ona kiedyś zdecyduje się nie być jego.
- Kocham...kocham Cię. - Szepnęła, a on zamarł na chwilę z ustami przy jej szyi, nie będąc pewnym, czy dobrze zrozumiał. Bo powiedziała to Rydel, która nigdy nie używa tych słów.
- Kocham tego gnoja tak mocno jak on mnie. - Powiedziała pewna siebie, patrząc w jego oczy. A on nie musiał odpowiadać, bo wiedziała, że kocha ją całym sercem.




   Patrzcie co zrobiłam jakoś w marcu jak mi się nudziło. XDD Wiem, słabe, ale nie musicie mnie wyzywać:( tylko się nudziłam, ok. 
Jak Wam się podoba rozdział? Co sądzicie o powrocie Deana? Cieszycie się, że wrócił, czy jednak woleliście, żeby go nie było? 

2 komentarze:

  1. Wow.
    Rozdział ekstra :)
    Fajnie, że Dean wrócił.
    Pozdrawiam i czekam na next <3
    P.S. Super edit z Rydel i Deanem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszymy się, a ty pisz kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo