niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 1 - ,,My days turn into weeks, but searching your name is part of your game"

   Przebudziła się i odchyliła delikatnie żaluzje. Myślała, że jeśli zobaczy jak wygląda sytuacja na dworze, oceni która jest mniej więcej godzina, jednak zdziwił ją fakt, że na zewnątrz było ciemno. Ani żywej duszy. Westchnęła ciężko. Miała już serdecznie dosyć swojej bezsenności. Sięgnęła po telefon, który, jak się okazało, leżał gdzieś na podłodze pod łóżkiem. Odblokowała ekran i od razu wyskoczyło jej powiadomienie o rozładowanej baterii. Nie przywiązała do tego większej wagi, chciała tylko sprawdzić godzinę. Była trzecia nad ranem. Na ekranie wciąż widniało też powiadomienie o nieprzeczytanej wiadomości od Ellingtona. Nie chciała jej czytać. Nie miała w ogóle zamiaru podnosić telefonu, całkiem zapomniała o tej wiadomości. Dostała ją od Ratliffa dzień przed tym, jak odszedł. Nie przeczytała jej jednak, nie usłyszała wtedy, że przyszła. Zobaczyła ją dopiero kiedy jej ukochany zniknął. Kopnęła telefon pod łóżko i całkiem zapomniała, że nadal jej nie odczytała.
   Komórka się wyłączyła - Rydel odetchnęła z ulgą. Teraz nie będzie jej kusiło, żeby  przeczytać wiadomość. W tej ciszy nagle usłyszła śpiew. Delikatny, zmęczony głos, w którym  było pełno rozpaczy. Rozpoznała piosenkę ,,Hallelujah".  Uświadomiła sobie, że to ona śpiewa. Czy popadła w paranoje? Dlaczego zaczęła śpiewać w środku nocy piosenkę, której w sumie nigdy nie słucha? Podświadomie przyglądała się rogowi swojego pokoju, w którym teraz było widać tylko ciemność. Ale ona pamiętała. Pamiętała i była pewna, że własnie tam stoi jej keyboard, od którego  kiedyś mogła nie odchodzić. Przez chwilę pomyślała, że może wstanie i zagra cokolwiek, ale szybko zrezygnowała - nie miała bowiem ochoty.  Zadała sobie samej jedno pytanie ,,czy na cokolwiek ma ostatnio ochotę?". Przecież marzy o śmierci. Wszystkie te dni, które spędziła w swoim pokoju zastanawiała się, jak zrobić sobie krzywdę, miała też myśli samobójcze, ale kiedy przychodziło co do czego, wypierała się tego nawet przed samą sobą.
   - Rydel...jak się czujesz, skarbie? - blondynka rozejrzała się po pomieszczeniu, a swój wzrok zatrzymała na jej mamie, która właśnie weszła do pokoju. Kiedy zasnęła? Przecież ciągle rozmyślała w swoim łóżku, bo nie mogła zasnąć. Która jest godzina? - wiedziałaby, gdyby nie fakt, że kilka tygodni temu rzuciła swoim budzikiem o ścianę, a ten roztrzaskał się, a jego kawałki leżały gdzieś niedaleko lustra. W dniu, kiedy zniszczyła połowę swoich rzeczy nikt tego nie posprzątał. Ona nie miała ochoty, a innym nie pozwalała. Zostawili to więc tak, jak jest. Nagle przypomniała sobie o pytaniu, które zadała jej matka. Parsknęła tylko i znów zapatrzyła się w sufit. Jak mogła o to pytać? Przecież Rydel niedawno straciła najważniejszą osobę w swoim życiu, a ludzie pytają, jak się czuje? W pokoju zapadło uciążliwe milczenie. Delly nie miała ochoty odpowiadać, nie odezwała się przecież ani słowem od dnia, w którym wykrzyczała, że nienawidzi życia. Nie zamieniła z nikim nawet słowa. Nie odpowiadała na pytania, które jej zadawano. Patrzyła w jeden punkt, czekając aż ktoś powie ,,dobrze, to ja może pójdę". Ona nie chciała z nikim rozmawiać. Dlaczego oni tego nie rozumieli? Czemu nie mogli dać jej spokoju? Przecież tego własnie chciała, prawda? Być SAMA.
- Kochanie, to trwa zbyt długo. Z nikim nie rozmawiasz, zamykasz się w pokoju, nie wychodzisz stąd, płaczesz. Patrzysz na wszystkich tym obojętnym wzrokiem i w ogóle nie obchodzi Cię co się dzieje. Doskonale Cię rozumiemy, ale... - kobieta przerwała, kiedy pełne nienawiści spojrzenie Rydel przeszyło ją na wylot. Czyżby Rydel się przesłyszała? Doskonale ją rozumieją? To chyba jakiś żart, coś im się pomyliło. Uśmiechnęła się sarkastycznie. Nie zdawała sobie sprawy, że takim zachowaniem rani swoją matkę, ale przecież jej matka nie zdawała sobie sprawy, ze takimi słowami dobija swoją córkę.
- Spotkasz się z psychologiem, w sobotę. Może jemu uda się przywrócić Cię do życia. - oznajmiła Stormie i opuściła pokój córki. Rydel jeszcze chwilę przyglądała się drzwiom, które przed chwilą się zatrzasnęły, z kamienną twarzą. Nie mogła uwierzyć, że jej rodzina ma ją za wariatkę. A przecież ona tylko cierpiała. Miała prawo cierpieć, nie robiła nic złego.







Myślałam, że ta historia Wam nie przypadnie do gustu, ale zobaczyłam pod prologiem 9 komentarzy i to jest ojej <3 Bardzo Wam dziękuję.
W tym rozdziale mało co się dzieje, wiem, ale to dlatego, że w życiu Rydel też nie wiele się dzieje haha xD W drugim jest już więcej tego i w ogóle. Ten mi się najmniej podoba, ale mam nadzieję, że może chociaż Wam przypadnie.
Dzękuję jeszcze raz za 9 komentarzy <3

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział :)
    Ciekawe co dalej.
    Pozdrawiam i czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo! Świetny! Kocham go!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ;)
    Czekam na next;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś czuję, że ta wizyta z psychologiem nie przyniesie dobrych efektów... O ile w ogóle do niej dojdzie.
    Kurczę, strasznie mnie ciekawi teść ostatniej wiadomości od Ellingtona. Mam nadzieję, że niedługo się jej dowiemy :D
    Genialny rozdział i czekam na next'a :3
    Pozdrawiam,
    Inna

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo