- 3,2,1! - wykrzyczał tłum, a na niebie wybuchły kolorowe fajerwerki. Żółty, czerwony i zielony pyłek znikał powoli, sprawiając wrażenie, jakby spadał na ziemię. Rydel upiła łyk szampana z tej okazji. Jej kąciki ust delikatnie drgnęły do góry. Naprawdę zaczyna Nowy Rok. Szkoda, że nie nowe życie. Odwróciła się gwałtownie w stronę drzwi, kiedy usłyszała, że się otwierają.
- Szczęśliwego Nowego Roku! - krzyknął Jace i przybliżył się do niej. Szybko jednak się cofnął, widząc grymas na jej twarzy.
- Kto Cię tu wpuścił? Nawet nie zapukałeś, a co gdybym się przebierała? - warknęła zdenerwowana Rydel. Jace się zmieszał.
- Przepraszam. Chciałem tylko życzyć szczęśliwego Nowego Roku. Nie myśl, że o Tobie zapomnieliśmy. Wszyscy przed chwilą wypili szampana krzycząc ,,za Rydel". Tam na dole jest idealnie, ale czegoś brakuje. Ciebie. - Lynch przez chwilę zamykała i otwierała usta, patrząc na przyjaciela. Czy rzeczywiście ktoś na dole jej potrzebował? Do jej oczu napłynęły łzy. Bardzo musiała ranić całą swoją rodzinę. Ale ona też była bardzo zraniona.
- Nie potrzebuję Waszej litości. - mruknęła i odwróciła głowę w stronę szyby, kiedy poczuła, że jedna łza spłynęła po jej policzku. Zauważyła na dole uśmiechniętego Rossa, a w jego objęciach Courtney. Niedaleko nich stał Riker, całując Savannah. Rocky stał niedaleko bramy z jakąś dziewczyną, której Rydel wcześniej nie widziała. Ryland gdzieś zniknął, ale podejrzewała, że nie odchodził od swojego sprzętu, w końcu odpowiadał za muzykę. Ścisnęło ją serce. Przypomniała sobie, jak jeszcze w zeszłym roku stała tam na dole w objęciach Ellingtona i była naprawdę szczęśliwa. Pocałowała go wtedy po raz pierwszy przy wszystkich swoich znajomych, a potem tańczyli razem przez całą noc, nawet, kiedy inni dawno zeszli z parkietu.
- To nie litość, Dells. Bardzo za Tobą tęsknimy. - prychnął i uśmiechnął się - To zabawne, że tęsknimy za osobą, która jest obok nas, która patrzy na nas przez okno z żałosnym kieliszkiem w ręku. Tęsknimy za kimś, kogo mamy na wyciągnięcie ręki. Czemu nas odrzucasz, Rydel? Chcemy Ci pomóc wyjść z depresji.
- Nie mam depresji! - dziewczyna gwałtownie zeskoczyła z parapetu, a Jace odsunął się do tyłu. - Nie jestem chora, kiedy to zrozumiecie? - warknęła wściekła. Nienawidziła, kiedy ktoś wmawiał jej, że ma depresję. Ona jej nie miała. Jako jedyna tak twierdziła.
- A jaki Twoim zdaniem jest sens życia? Jak często jesteś szczęśliwa? Jak często masz myśli samobójcze? - podchodził do niej coraz bliżej, a ona cofała się, aż dotknęła ściany plecami. Nie mogła odpowiedzieć na te pytania, bo odpowiedzi były zbyt straszne.
- Wyjdź stąd Jace. - szepnęła.
- Ale...
- Wyjdź! - przerwała mu. Chłopak patrzył na nią jeszcze chwilę, ale później odwrócił się i odszedł. Rydel drgnęła, kiedy drzwi jej pokoju trzasnęły. Przełknęła ślinę. Gardło bolało ją od narastającej w nim guli. Przeniosła wzrok z drzwi znów za okno. Nikogo już tam nie było, pewnie wrócili do domu. Westchnęła i odłożyła pusty kieliszek na parapet. Podeszła do keyboardu i przejechała palcami po kilku przypadkowych klawiszach. Rozejrzała się po całym pokoju, który później opuściła. Skierowała się do salonu i zaczęła przeciskać się przez tłum ludzi, pomagając sobie rękami. Stanęła na palcach i rozejrzała się dokoła. Dostrzegła Rikera przy oknie. Przecisnęła się do niego, a potem wpadła w jego ramiona.
- Rydel, wszystko w porządku? - zapytał z troską w głosie, odkładając poncz na bok i otulając ją rękoma.
- Tak, po prostu chciałam poczuć czyjąś bliskość. - zdała sobie sprawę jak żałośnie to zabrzmiało, ale i tak wzmocniła uścisk.
- Błagam Rydel, zostań tu. - mruknął jej do ucha, a ona czuła, że zaraz rozpłacze się jak małe dziecko.
- Nigdzie się nie wybieram. - powiedziała i zamknęła oczy. Nie chciała go zostawiać, bo sama nie chciała znów zostać sama.
świetny <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ta historia :)
Pozdrawiam i czekam na next ♡
Tak! Wiedziałam, że to będzie coś wspaniałego!! Świetny!! 😘😘
OdpowiedzUsuńSuper *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :*